UWAGA: recenzję pisałem przeszło 2 lata temu i opublikowałem na forum pentax.org.pl W związku z uruchomieniem swojego bloga, postanowiłem ją również umieścić tutaj.
Hate & love X 100 , czyli kilka zdań o Fuji X100.
W związku z tym, że od przeszło miesiąca używam Fuji X100, chciałbym podzielić się wrażeniami. Nie jestem zawodowym testerem, więc ten opis należy traktować jako subiektywne zdanie fotoamatora. Nie będzie też to „test” w stylu optycznych.pl, bo po pierwsze – nie ma takiej wiedzy, po drugie – nie mam możliwości technicznych by taki test zrobić, po trzecie – takich testów jest już sporo. Poniższy wpis to zbiór moich uwag i przemyśleń dotyczących tego (przecież niezbyt taniego) sprzętu. Być może potencjalny kupiec widząc zalety czy wady rozważy czy jest to aparat dla niego i nie wpędzi się w maliny, albo nie będzie tracił czasu na szukanie innego sprzętu.
1. Poszukiwanie
W związku z tym, że ostatnimi czasy często muszę poruszać się z setką tobołków typu pożywienie dla rocznego dziecka, pieluchy, ubranka, wózek, nosidełko, doszedłem do wniosku, że warto do świetnego K-5 dokupić coś lekkiego. Moja uwaga skierowana była zarówno na micro 4/3 (OM-D), Canona GX-1, Sigmę DP2 czy choćby Samsunga serii NX.
Najbardziej interesował mnie OM-D – podoba mi się do tej pory. Niemniej doszedłem do wniosku, że nie będę budował drugiego systemu. Samsung dla mnie był/jest sporą niewiadomą chociażby z racji dostępności sprzętu i również wymaga inwestycji w obiektywy. Poza tym, szykowały się nowe modele, a mi nie chciało się czekać na ich pojawienie się na rynku. Całkiem nieźle wyglądał Canon GX-1, ale jakoś nie po drodze mi z tym systemem (a przecież mam dużą styczność z 5DMkII). Sigma dawała świetny obrazek, ale słabła na wysokich ISO. Przyzwyczajony będąc do ISO6400 z K-5, sprawdziłem ile robię zdjęć na ISO1600 i więcej. U mnie wyszło przeszło 50%. Sigma zatem odpadła.
W pewnym momencie dotarłem do testu X100 i doszedłem do wniosku, że wszystko fajnie, ale ogniskowa mi chyba nie będzie leżeć. Wypożyczyłem od Micha FA*24 by zaznajomić się bliżej z takimi kątami, ale to nie dało definitywnej odpowiedzi. O tym, co zmieniło się gdy odkryłem co daje ta ogniskowa napisałem w tym poście - http://pentax.org.pl/viewtopic.php?t=40766
Decyzja jednak zapadła i postawiłem na X100. Obaw miałem sporo, bo uwag do aparatu w testach i opiniach jest bardzo dużo. Które zatem okazały się dla mnie istotne, a które w ogóle mi nie przeszkadzają ?
2. Pierwsze chwile
Fot. 1 Widok aparatu. Zdjęcie z serwisu fujifilm.com
Zamówiłem i odebrałem pudełko (3600,00 zł). Czarne, gustowne, będące niejako zapowiedzią, że producent chce przez samo już opakowanie przekazać czytelny sygnał: ten sprzęt jest najwyższej klasy. Na tym etapie, nic nie zakłóca tego przekazu. Jeszcze lepiej jest, gdy pudełko zostaje otwarte. Pojawiają się dwa mniejsze pudełka – jedno z oprogramowaniem, okablowaniem i dokumentacją – drugie wyglądające na obitą skóropodobnym materiałem szkatułkę. Po jej otwarciu na atłasowym podłożu leży srebrne X100. Przyznam, że robi to niesamowite wrażenie. Srebrny kolor kontrastujący z czarnym atłasem zlewającym się ze skóropodobną okleiną – naprawdę dobry marketingowy ruch. Wszystkie pokrętła są dobrze widoczne i wyglądają imponująco. Wyciągając aparat i oglądając go ze wszystkich stron dotarło do mnie, dlaczego tył nie jest tak eksponowany. Po prostu wg mojej opinii to wizualnie najsłabsza część. Przede wszystkim przyciski: o ile boczne umieszczone z lewej strony korpusu wyglądają porządnie, to przełącznik pod kompensacją ekspozycji (spełniający dość ważne funkcje, o których napiszę w dalszej części) wygląda.... tandetnie. Naprawdę tandetnie. Wystający plastikowy cypek, który oprócz domyślnego prowadzenia na boki oraz wciskania nie wiadomo czemu potrafi również przesuwać się w górę i dół jakby ktoś czegoś nie dokręcił. Element ten jest przecież umiejscowiony na aluminiowej części, więc zamiast atłasu w pudełku FujiFilm powinno wg mnie również wykonać go z aluminium.
Poniżej jest jeszcze jeden obszar – obrotowe kółko, które może nie wygląda najgorzej, ale jego funkcjonalność (o czym później) jest bardzo słaba. Jeszcze niżej mamy do dyspozycji przyciski RAW oraz DISP/BACK.
Fot. 2 Basia o poranku, f/2.0, 1/75s, ISO3200
Pomiędzy przyciskami umieszczony jest ekran LCD, który nie wygląda najgorzej i w sumie niczym się nie wyróżnia – o funkcjonalności tego elementu napiszę parę słów niżej.
Czymś, co szybko rzuca się w oczy jest na pewno wizjer. Umieszczony z lewej części obudowany jest gumową, czarną uszczelką (nie plastikiem jak czasami można było przeczytać na naszym forum). Z jego prawej strony znajdują się czujniki zbliżeniowe, które wyłączają/przełączają obraz w zależności czy zbliżymy do niego oko czy też nie. Można oczywiście tę funkcję ustawić inaczej, ale tak jest domyślnie. Z lewej strony wizjera umieszczona jest korekcja dioptrii pozwalająca dla osób z wadą wzroku skorygować widoczny obraz (na marginesie – nie mam bladego pojęcia, dlaczego Panowie z FujiFilm usunęli też jakże ważny element z modelu X-Pro1 i proszą o dodatkowy datek pieniężny za tę funkcjonalność.)
Od góry w oczy rzuca się napis przedstawiający model i logo (jak mniemam) zastosowanego obiektywu Fujinon. Następnie do dyspozycji jest gorąca stopka dla zewnętrznej lampy i tutaj... znowu wpadka producenta. W pudełku nie znajdziemy zaślepki na sanki. Nie mam pojęcia dlaczego jej nie ma, ale wolałbym jednak mieć ją do dyspozycji. Idąc dalej od lewej strony, za stopką widoczne jest pokrętło czasu – od trybu A do trybu Bulb. Zarówno ten element jak i pokrętło korekty ekspozycji są świetnie wykonane i chodzą z właściwym oporem. Szkoda, że rozpiętość kompensacji ogranicza się od -2 do +2. Pomiędzy nimi umieszczony jest wyzwalacz, który to posiada wpust na wkręcenie wężyka sterującego wyzwalaczem. Świetna sprawa. Oprócz tej funkcji wyzwalacz posiada włącznik aparatu. Ostatnim przyciskiem jest programowalny Fn, pozwalający na przypisanie różnych funkcji (domyślnie jest to ISO). Od wersji 1.21 można również programować przycisk RAW – ale o tych funkcjach napiszę później.
Fot. 3 Tomasz po pracy, f/5.6, 1/80s, ISO640
Przednia ścianka zawiera ciekawie rozwiązany element przełączania trybu pracy wizjera (EVF/OVF). Przełącznik nawiązuje wyglądem do samowyzwalaczy znanych z aparatów analogowych. Wykonany jest z aluminium i działa porządnie (dlaczego tak samo nie jest wykonany wspomniany przełącznik na tylnej ściance ?). Warto dodać, że obok umieszczone jest LEDowe światło wspomagające pracę autofokusa, wbudowana lampa błyskowa (o której parę słów napisałem poniżej) oraz mikrofon. Najwięcej miejsca, co zrozumiałem zajmuje obiektyw. Zbudowany jest solidnie, z dobrze przylegającą zatyczką. Obiektyw składa się z dwóch pierścieni wyglądem nawiązującym do starszych obiektywów. Pierwszy ring wskazuje przesłonę (od 2.0 do trybu A), drugi natomiast (teoretycznie) steruje ostrością. Skoki pomiędzy przysłonami są pełne, ale dzięki nieszczęsnemu plastikowemu przełącznikowi z tyłu, podczas robienia zdjęcia można wybierać tryby pośrednie ze skokiem 1/3. Napisałem teoretycznie steruje ostrością, gdyż rozwiązanie to nie ma nic wspólnego z tym, co można spotkać np. w obiektywach FA, gdyż pierścień ostrości (jak i cała mechanika w tym również zmiana przysłony) jest w pełni elektroniczna co jest niestety fatalnym rozwiązaniem.. Dlaczego tak uważam – również parę słów napisałem poniżej. Warto dodać, że obiektyw ten zawiera wbudowany filtr ND8 i migawkę, co jest zarówno sporą zaletą jak i wadą. Zaletą – bo można kreatywnie wykorzystać filtr, wadą, że czas pracy migawki uzależniony jest od ustalonej przesłony (wynika to z konstrukcji i zasady działania migawki centralnej). Wada nie leży w samej tej cesze a tym, że nie można ustawić automatycznego włączenia filtra gdy prześwietlenie obrazu jest większe niż np. dany stopień EV.
Fot. 3.5 Już niedługo... - jpg z aparatu
Zdarzyło mi się – co prezentowałem w jednym z wątków – prześwietlić w ten sposób parę klatek, ale dzięki jakości pracy w „światłach” udało się wszystko doprowadzić do porządku podczas obróbki. Brakuje również skali odległości ostrzenia oraz wielkość GO (ale to wynika już z konstrukcji samego obiektywu i tego, że parametry te są widoczne na wyświetlaczu – czy to z tyłu na ekranie, czy to w trybie EVF/OVF). Niemniej dla osób strzelających „z biodra” może być to utrudnienie. Wbudowanie migawki w obiektyw daje jednak bardzo dużą zaletę – możliwość synchronizacji do 1/2000 sekundy co otwiera przed operatorem bardzo duże możliwości.
Z prawej strony aparatu znajduje się zatrzaskowa klapka, pod którą ukryte jest złącze mini HDMI oraz USB działające także jako wyjście PAL/NTSC. Sama klapka wykonana jest z bardzo sztywnego plastiku nawiązującego fakturą do skóropodobnego wykończenia. Nie można nic zarzucić kulturze pracy, natomiast wydaje mi się, że jej wyłamanie to kwestia jednego upadku na bok (gdy będzie oczywiście uchylona). O rozwiązaniach zastosowanych w np. K-5 nie ma mowy. Jest gorzej (elastyczne gumy kontra sztywny plastik).
Z lewej strony aparatu znajduje się pionowy przełącznik trybu pracy AF: MF, AF-S, AF-C. Działa z dobrym oporem i łatwo można wyczuć jego pracę. Umiejscowienie jednak tego przełącznika z boku może powodować, że przy wyciąganiu z futerału zmieniony zostanie tryb pracy (zdarzyło mi się to raz). Myślę więc, że lepszy rozwiązaniem byłoby zastosowanie mechanizmu jaki wykorzystany został w X-Pro1, czyli obrotowego przełącznika na przedniej ściance.
Dół aparatu kryje głośniczek, mocowanie statywu oraz komorę na baterię i kartę pamięci. Tutaj znowu można znaleźć parę błędów. Po pierwsze bateria wystarczy na robienie ok 300-400 zdjęć (w zależności czy korzystamy dużo z EVF, czy mamy włączony tryb szybkiego uruchamiania etc.) Warto więc zainwestować (na szczęście niedużo) w 2-3 dodatkowe baterie. Problemu z ich wymianą nie ma, gdy aparat trzymamy w rękach. Gorzej, gdy aparat jest na statywie. Otwór mocujący jest umieszczony dość blisko zaślepki na baterię (zresztą plastikowej i posrebrzanej). Nie da się wymienić baterii bez demontowania uchwytu. To spore wg mojej oceny ograniczenie. Chciałbym też wspomnieć, że przed aktualizacją firmware do 1.21, X100 lubił złapać „guru meditation”, czyli zawiesić się. Rozwiązaniem jest wyciągnięcie baterii, co przy zamontowanym statywie może doprowadzić operatora do niemałej furii. Na szczęście od 1.21 zwisy praktycznie przestały mieć znaczenie i nie występują. Tutaj od razu dodam, że jestem pod sporym wrażeniem pracy inżynierów, którzy wydając nowe wersje firmware praktycznie odmienili aparat, że spokojnie można byłoby go określić (trzymając się naszej pentaksowej nomenklatury) jako X100Super. Po przeszło roku od pojawienia się aparatu na rynku nadal wychodzą udoskonalenia co naprawdę bardzo dobrze świadczy o wsparciu.
fot. 4 Rowerzysta, f/8.0, 1/80s, ISO800
Ostatnią rzeczą jaką chciałbym tutaj poruszyć do dołączone do aparatu wyposażenie. O braku zaślepki na sanki wspomniałem. Chciałbym dodać tylko, że nie dostajemy w zestawie dwóch ważnych rzeczy oraz jedną, której mógłby producent nie dawać: po pierwsze osłony na obiektyw (a jest to przy robieniu zdjęć przy ostrym świetle KONIECZNE, bo uprzedzając opis tego aspektu dodam, że żaden obiektyw tak nie „flarował” jak właśnie ten w X100) oraz przejściówki na mocowanie filtrów. Każdy z tych elementów został słono wyceniony przez Panów z FujiFilm. Na szczęście przyjaciele z PCR już tematem się zajęli i można znaleźć świetnie wykonane zamienniki w bardzo rozsądnych cenach i... kolorach (aluminium i czarny). Tego zatem nie znajdziemy, natomiast dostajemy coś, co w pierwszej chwili potraktowałem jako smycz a okazało się... paskiem na szyję. Powiem szczerze – tak tandetnego, źle wykonanego, wąskiego i ogólnie ohydnego paska dawno nie widziałem. Założyłem go na jeden dzień i szybko go zdjąłem. Jest jak pisałem dość wąski, co powoduje, że wcale nie lekki aparat (z baterią i kartą blisko 500g) zaczyna po dłuższej wycieczce wżynać w szyję. W miejsce oryginalnego paska zastosowałem stary, sprawdzony pentaksowy z ME-F'a. Zastanawiam się, czy tego oryginalnego paska nie wysłać do siedziby FujiFilm z adnotacją, by jego trwałość wypróbował na sobie konstruktor. Do aparatu dostajemy również ładowarkę, okablowanie, instrukcję oraz płytę z oprogramowaniem. Tutaj również chcę wyrazić swoje niezadowolenie – jakość pracy w przebrandowanym SilkyPix na Maku była i nadal jest katorgą. Profil X100 jest na szczęście dostępny w AppleRAW – a co za tym idzie w Aperture3. Korzystanie jednak z zewnętrznego narzędzia nie daje nam dostępu do możliwości wywoływania z RAWów jpg'ów symulujących film (Provia, Astia, Velvia, BW), co jest dużą stratą, gdyż jakość tych symulacji jest naprawdę świetna.
Fot. 4.5 Zaloty - jpg z aparatu
Podsumowując, ten dość spory opis budowy aparatu już pokazuje coś, co określa ten aparat i powtarza się również w dalszych sekcjach: brak konsekwencji oraz połączenie świetnych rozwiązań z totalnymi niewypałami. Czasami mam wrażenie, że aparat ten budowały dwie ekipy: jedna świetna - godna japońskich inżynierów, druga - kończąca swoje prace podczas i po tsunami. Nie znajduję innego wytłumaczenia.
Love:
waga
ogólna jakość wykonania (aluminium, skóropodobne, chropowate wykończenie)
przednia ścianka
przełącznik pracy wizjera
jasny wizjer lunetkowy
precyzyjne koła zmiany czasu i korekty ekspozycji
klarowny wyświetlacz LCD
programowalne przyciski Fn i RAW
jakość opakowania
wpust dla wężyka wyzwalacza czasowego
wbudowany filtr ND8
migawka centralna i możliwość synchronizacji z lampami do 1/2000s
dużo zmian firmware/udoskonaleń, ciągłe wsparcie aparatu przez producenta
Hate:
przełącznik z tyłu pod kołem ekspozycji
brak zaślepki na sanki dla lampy zewnętrznej
źle rozwiązane miejsce na montaż statywu (albo źle rozwiązane miejsce na baterię/kartę)
złe umiejscowienie przełącznika trybów pracy autofokusa
brak w zestawie osłonki przeciwsłonecznej, przejściówki na filtry oraz ich wysokie ceny
„pasek” w zestawie
oprogramowanie firmowe
fot. 5 Basia o poranku #8,
2. Obsługa, wizjer i autofokus
Po włączeniu aparatu pomyślałem, że coś mu się stało. Dlaczego? Otóż standardowy rozruch (bez włączonej opcji szybkiego uruchamiania, która konsumuje trochę więcej energii) na firmware dostarczonym z aparatem (1.01) trwa wieki. Coś koło 4 sekund. Po wgraniu 1.21 i ustawieniu opcji szybkiego uruchamiania sytuacja drastycznie się zmienia – aparat praktycznie jest dostępny od momentu włączenia. Warto dodać, że można ustawić czas, gdy aparat idzie w stan „uśpienia”, z którego można go wywołać naciskając przez ok 0.5 sekundy spust migawki. Specyfiką aparatu jest też to, że mając ustawiony wizjer EVF aparat uruchamia się dłużej.
Jak zatem działa sterowanie i jakie dostępne są tryby ? Tutaj chciałbym podkreślić plusy zastosowanego rozwiązania – nawiązujące wprost do rozwiązań analogowych. Dostępne tryby:
pełen automat: ustawiamy pokrętło czasu na A, pierścień na obiektywie również na A i dajemy np. AutoISO (określamy górną granicę, możliwość ustawienia do ISO3200; dolną granicę – niestety minimum to 200 - ustawiamy podając minimalną wartość ISO w stosownej zakładce, niestety w innym miejscu niż funkcja AutoISO...)
priorytet przysłony: kółko czasu na A, pierścień ostrości na żądany; tutaj warto dodać, że możemy wykorzystać - dzięki nieszczęsnemu tylnemu przełącznikowi o którym pisałem powyżej - wartości pośrednie, ale tylko w granicach pomiędzy pełnymi przysłonami ze skokiem 1/3 tzn. jeżeli na ringu obiektywu ustawimy przysłonę np. f/4 to przy pomocy przełącznika możemy zmienić jej wartość tzn. przesuwając w lewo na f/4.5, f/5.0, przesuwając w prawo na f/3.6 i f/3.2, ustawienie manualne ISO lub AutoISO
priorytet czasu: obiektyw na A, kółko czasu na żądaną wartość, ISO lub AutoISO
ustawienia manualne: dowolna kombinacja czasu, przysłony i ISO (standardowo regulacja ISO podpięta jest pod przycisk Fn i również odbywa się ze skokiem 1/3).
Fot 5.5 Bramy nieba, czyli 100%JP - jpg z puszki, symulacja Velvia
Łatwość przechodzenia między trybami jest naprawdę godna uwagi. Dla osób robiących zdjęcia np. MZ-5n (którego bardzo bardzo lubię) jest to szybka i bezbolesna przesiadka. Sterowanie ekspozycją jest naprawdę godne pochwały!
Fot. 6 Pomoc domowa – jpg z aparatu
Parę słów napisać chciałbym również o sterowaniu pozostałymi funkcjami aparatu. O ile producent świetnie wywiązał się opisanych powyżej zadań, o tyle sama obsługa nie jest już taka dobra. Główną przyczyną jest fatalnie w mojej ocenie zaprojektowane kółko sterujące (zmienione na szczęście w X-Pro1). Otóż w trybie robienia zdjęć kółko pracuje jak wybierak i pozwala np. na zmianę pracy na tryb macro, włączenie lampy, zmianę balansu bieli oraz opcję pracy aparatu (zdjęcie, zdjęcia seryjne, bracketingi różnego typu, panorama, filmowanie etc.) Byłoby wszystko OK, gdyby nie to, że by przyspieszyć wybór (zamiast czekać 2 sekundu) należy wcisnąć OK, który to przycisk znajduję się w środku kółka i jest bardzo bardzo mały. Do tego jest zagłębiony i próba trafienia w niego (na początku przynajmniej) bez wybrania czegoś innego z wybieraka jest praktycznie niemożliwa. Po drugie, będąc w trybie robienia zdjęć wybierając i trzymając z lewej strony przycisk AE nieszczęsnym kółkiem zmieniamy ustawienia światłomierza. Tak samo zmieniamy punkt ostrości – naciskamy przycisk AF i kręcimy kółkiem lub korzystamy z kierunków wybieraka. Na szczęście tutaj nie musimy niczego zatwierdzać przyciskiem OK – zwolnienie przycisku z lewej strony traktowane jest jako docelowy wybór. Niemniej, w mojej ocenie połączenie funkcji wybieraka z kółkiem oraz umieszczenie wewnątrz przycisku OK to dość duże utrudnienie. Są na szczęście triki, które pozwalają szybciej wybrać daną funkcję (szczególnie macro, które wykorzystywane jest do robienia zdjęć obiektu poniżej 80cm, by uniknąć błędu paralaksy wynikającej z konstrukcji wizjera OVF). Wystarczy dwa razy wybrać pole wybieraka macro i już tryb jest włączony. Będąc przy omawianiu przycisków warto dodać, że od wersji 1.21 programowalne stały się dwa: zarówno Fn jak i RAW. Pod każdy z nich można podpiąć różne funkcje: tryb symulacji filmu, filtr ND, tryb AF, wybranie jednego z 3 programowalnych profili, tryb filmowania, podgląd głębi pola, samowyzwalacz, czułość ISO, rozmiar czy też jakość zdjęcia oraz zakres dynamiczny). Omawiając te funkcje chciałbym zwrócić uwagę na jeden ważny aspekt, który jest wielkim plusem tego aparatu: tryb dyskretny. Nie wchodząc w szczegóły takie jak możliwość ustawienia głośności i typu dźwięku migawki (???) czy też trybu pracy lampy błyskowej, włączenie trybu dyskretnego zamienia aparat w idealne narzędzie do fotografii ulicznej. Lampa jest wyłączana, tak samo ledowe wsparcie ostrzenia oraz znika całkowicie dźwięk migawki. Aparat staje się bezgłośny. Funkcję można aktywować z menu, ale również – co jest kolejnym plusem – bardzo szybko poprzez sekundowe przytrzymanie przycisku DISP/BACK.
Fot. 7 Nad jeziorem – jpg z aparatu
Ostatnim elementem w tej sekcji jaki chciałbym poruszyć to możliwość ustawienia minimalnego czasu z jakim chcemy robić zdjęcie. Świetna rzecz, gdyż biorąc pod uwagę brak stabilizacji, ta funkcja staje się bardzo pomocna. Warto dodać, że jest bardzo dobrze wspierana przez AutoISO, które choć nie posiada możliwości ustawienia priorytetu jak w K-5 (Slow, Normal, Fast) traktuje użytkownika bardzo rozsądnie tzn. ISO wchodzi na wyższy poziom dopiero wtedy, gdyby aparat musiał zejść z czasem poniżej wskazanej granicy. Dzięki takiemu działaniu można bez obaw (ale z zachowaniem starej szkoły chwytania aparatu i ułożenia łokci na klatce) robić zdjęcia bez poruszenia. Działa to naprawdę wyśmienicie i tym bardziej nie mogę zrozumieć dlaczego w modelu X-Pro1 funkcja ustawienia minimalnego czasu została usunięta.
Love:
sterowanie podstawowymi funkcjami ekspozycji
wyzwalacz migawki bez odczuwalnego opóźnienia (szczególnie w trybie manualnym)
szybkie uruchamianie oraz wybudzanie sprzętu (od wersji 1.21)
sterowanie wartościami pomiędzy przysłonami z tyłu korpusu
sporo hintów (sztuczek), które znacznie ułatwiają prace
dwa programowalne przyciski funkcyjne oraz mnogość opcji jakie można pod nie podłączyć
tryb dyskretny
porządnie działający tryb AutoISO
możliwość określenia minimalnego czasu naświetlania
Hate:
fatalnie zaprojektowane kółko połączone z wybierakiem i potwierdzeniem
ikonografia niektórych opcji np. pracy światłomierza wyświetlana w trybie OVF (bardzo zbliżone ikony, trudno rozpoznać właściwą włączoną)
brak natywnego ISO100
Fot. 8 Zamknięte – jpg prosto z aparatu
Wizjer
Na temat tego nowego rozwiązania napisano już wiele – nie chcę powielać informacji, które można sobie znaleźć samemu. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na kilka aspektów. Przede wszystkim nigdy wcześniej nie pracowałem z dalmierzami. Czytałem o zasadach pracy, plusach i minusach. Jak więc wygląda to w X100? Otóż wg mojej oceny oparcie optycznego wizjera o rozwiązanie zwane mądrze odwróconą lunetą Galileusza daje bardzo jasny obraz. Na ten obraz w trybie OVF można „rzucić” dodatkowe informacje (coś jak tryb HUD w samolotach i samochodach). Przede wszystkim widzimy ramkę zdjęcia, która jest mniejsza niż cały widoczny obszar i pozwala zorientować się czy nic nie wystaje poza kadr oraz pomóc przy robieniu dynamicznych zdjęć. Po kilkunastu dniach korzystania z tego wizjera, poczułem, że brakuje mi czegoś takiego w K-5 (oczywiście, technicznie jest to niemożliwe). Dodatkowo możemy włączyć wyświetlanie różnych pomocnych informacji - w tym bieżącego histogramu, poziomicę, różne siatki kadrowania (trójpodział, siatka 24 oraz kadrowanie HD). Wyświetlane też mogą być informacje dotyczące kompensacji ekspozycji, trybu pracy autofokusa, ustawiona przesłona etc. Czymś co jeszcze odróżnia ten obraz od znanego choćby z lustrzanek to wyświetlany na dole ekranu pasek ze skalą odległości (od 0 do 10 metrów/nieskończoności), który pokazuje odległość do obiektu oraz zaznacza stosownym kolorem głębię ostrości. Świetne rozwiązanie, gdyby nie jedno ALE. Dość istotne zresztą. Otóż prawdą jest, że obiektyw 23mm da kąty widzenia jak 35 na małym obrazku, jednak przy zachowaniu GO z 23. Niestety pasek sugeruje, że dostajemy GO z 35, co jest dużym błędem wg mnie – szczególnie gdy ktoś próbuje znaleźć hiperfokalną...
Omawiając wizjer chciałbym dodać jeszcze parę informacji. Po pierwsze jakość EVF jest w pełni akceptowalna, ale osobiście preferuję OVF. Różnice pomiędzy tymi trybami to nie tylko kwestia obrazu ale także np. punktów AF. W optycznym do dyspozycji mamy 25 (5x5) i są one nieskalowalne co do wielkości, natomiast w trybie elektronicznym jest ich 49 (7x7) i przy pomocy wymienianego już „nieszczęsnego” plastikowego przełącznika można sterować ich wielkością (5 stopni wielkości). Rozwiązanie to jest bardzo skuteczne, gdy korzystamy z trybu macro – mamy do dyspozycji o wiele większą precyzję. Niestety nie można określać aktywnych pól autofokusa (tak by np. z siatki 5x5 włączyć tylko 5 i przechodzić pomiędzy nimi). Uważam, że byłaby to przydatna funkcjonalność.
Chcąc nie chcąc jako wizjer można potraktować też ekran LCD – wciskając przycisk View/Mode możemy wybrać czy chcemy obraz mieć na LCD czy na wizjerze czy też ma być to zależne od tego czy przykładamy oko do wizjera. To dobra funkcja, gdyż można całkowicie wyłączyć wykorzystanie LCD i pracować tylko i wyłącznie przez wizjer – włącznie z obsługą menu, przeglądaniem zdjęć etc. Przy pomocy drugiego przycisku – Disp/Back możemy określać jakie funkcje chcemy widoczne mieć w wizjerze/ekranie LCD, przy czym mając poprzez funkcję View/Mode ustawiony ekran LCD możemy wybrać dodatkowe tryby tylko dla LCD takie jak wyświetlacz info, tryb LiveView czy też LiveView z nałożonym różnymi dostępnymi opcjami. Dużo tego – od wyboru do koloru.
Love:
hybrydowy wizjer, szczególnie tryb OVF
„dalmierzowa” ramka i styl pracy w OVF
możliwość personalizacji wyświetlanych informacji (włącznie z trybem optycznym)
poziomica
dobrze rozmieszczone punkty AF
możliwość pracy tylko i wyłącznie przez wizjer optyczny (wyłączenie LCD)
możliwość ustawiania wielkości punktu AF w trybie EVF
histogram pokazujący „na żywo” wykres (nawet w trybie optycznym)
Hate:
źle działający pasek wskazujący DOF
brak możliwości ustawiania i wyboru aktywnych punktów AF
mała czytelność niektórych ikon (szczególnie przy pracy w OVF)
Autofokus Myśląć X100 od razu nasuwa się pytanie jak to jest naprawdę z tym systemem ustawiania ostrości. Napiszę krótko – przepaść między wersją 1.01 a 1.21 Dzięki ostatnim poprawkom AF ostrzy porządnie i pewnie. Nie jest to co prawda szybkość K-5, ale jest wystarczająco sprawnie. Pamiętać jednak należy, że robiąc zdjęcia obiektowi znajdującemu się poniżej 80cm należy włączyć tryb macro. Tryb ten wymusza pracę przez EVF i jest znacznie wolniejszy. Nie znajdziemy też niczego na wzór pułapki ostrości znanej z choćby pentaksów. Dodam tylko kilka słów o trybie AF-C. Działa ona w miarę poprawnie, poza jedną wadą: punkt ostrości ustawiany jest na centrum. Szkoda, że nie jest utrzymywany ten wskazany wcześniej przez użytkownika. Pisząc o działaniu autofokusa nie sposób nie odnieść się do trybu „manualnego”, gdzie ostrość ustawiamy ręcznie. Niestety, korzystając z tej funkcji w sposób standardowy można szybko dojść do wniosku, że to jest chyba najsłabsza forma współdziałania z aparatem. Standardowo – czyli opierając się o pracę pierścienia ostrości. W X100 pierścień jest w pełni elektroniczny i jest to wg mnie niedopracowane rozwiązanie. Przede wszystkim ilość obrotów pomiędzy skrajnymi położeniami wynosi przeszło 7 (słownie siedem), chociaż co ciekawe ilość obrotów może być mniejsza w lepszych warunkach oświetleniowych (taka ciekawostka). Próba ręcznego przeostrzenia z np. 2 metrów na 10 jest karkołomnym wyzwaniem. Po drugie, tryb ten poprzez wsparcie nieszczęsnej elektroniki działa skokowo (tzn. najpierw kręcimy, po chwili pracuje mechanika przesuwająca soczewki, następnie dostajemy obraz – oczywiście jedynym sensownym trybem jest wykorzystanie EVF). Na szczęście, pomiędzy kolejnymi wersjami firmware producent dorzucił wsparcie pozwalające wykorzystać przycisk AFL/AEL jako tryb doostrzenia automatycznego. Dzięki temu, można szybko złapać ostrość (bez kręcenia) i dalej (już wtedy precyzyjnie) doostrzyć ręcznie. Poza tym, tryb manualny nie daje (póki co) takich możliwości jak choćby focus peeking. Do dyspozycji (po naciśnięcu „nieszczęsnego” opisywanego już powyżej ale jak widać często wykorzystywanego kierunkowego przycisku vel „cypka”) mamy jedynie spory zoom, który pozwala dość precyzyjnie ustawić ostrość. Chciałbym tutaj podzielić się taką moją dygresją: system AF nie jest wolny. Jest bardzo szybki (pod pojęciem AF mam na myśli prędkość z jaką „łapana” jest ostrość po tym, gdy soczewki są już na właściwym miejscu). Problem leży moim zdaniem w elektronicznej konstrukcji obiektywu. Dlaczego tak uważam? Otóż dla przykładu: robiąc zdjęcia K-5 z np. FA43 w trybie AF-S i ustawiając obraz na np. 4 metrach, ostrość po zwolnieniu migawki pozostaje na ustawionej odległości. Ponowne naciśnięcie przycisku ustawienia ostrości skutkuje natychmiastowym jej potwierdzeniem. W X100 jest inaczej – za każdym razem soczewki zaczynają przesuw lewo/prawo i wskazują ostrość nijako od nowa (wynika to pewnie z faktu, że AF nie jest fazowy a kontrastowy). Działanie można przyspieszyć nie czekając na potwierdzenie ostrości (zielona ramka) – wystarczy nacisnąć wyzwalacz do samego końca (soczewki przesuną się i zdjęcie zostaje robione od razu po wyostrzeniu – pisałem o tej metodzie w wątku o X100; okazuje się, że działa to wyśmienicie również na X-Pro1).
Fot. 10.5 Na spacerze - jpg z aparatu, symulacja Provia
Zachowanie X100 tym bardziej irytuje w trybie manualnym – ostrość po doostrzeniu przy AFL/AEL na szczęście zostaje we wskazanym miejscu i można ręcznie przeostrzać. Gdybyśmy jednak chcieli diametralnie zmienić odległość np. z owych 4 metrów na 10 to naciskając przycisk AFL/AEL (bo ręcznie jak pisałem nie ma co mierzyć się z pierścieniem ostrości)... soczewki zaczynają pomiar lewo/prawo i po właściwym określeniu kierunku przemieszczają się. Moim zdaniem gdyby pozwolić soczewkom przesuwać się szybciej, to problem szybkości byłby rozwiązany. Myślę jednak, że wymagałoby to większej mocy procesora, bo biorąc pod uwagę typ ustawiania ostrości (kontrastowy), ilość danych spływających do procesora jest optymalna i nie ma co liczyć na jej zwiększenie. Być może właśnie dlatego w trybie OVF AF działa szybciej niż w EVF (moc wykorzystywana jest jedynie na ustawienie ostrości a nie na dodatkową obsługę EVF). Być może się mylę, ale takie mam wrażenie. Na pocieszenie zostaje jedynie to, że najbliższy wg mojej oceny konkurent czyli Leica X1 ma znacznie wolniejszy AF-S. Nawet X2 (info z optycznych) również pozostaje w tyle w tym zakresie. Nie wiem jak to w Leice wygląda w trybie manualnym, ale zakładam, że nie można zrobić tego gorzej niż w X100.
Fot. 11 … - jpg z aparatu
Tryb seryjny opisany został w wielu lepszych testach i biorąc pod uwagę fakt, że okazyjnie z niego korzystam, nie mam za dużo do dodania.
Love:
praca AF-S w trybie optycznym (od wersji 1.21)
wsparcie dla trybu manualnego (automatyczne ostrzenie poprzez AFL/AEL)
bardzo mały „lag shutter” (opóźnienie pracy wyzwalacza) – szczególnie w trybie manualnym
Hate:
ustawianie ostrości w punkcie centralnym przy AF-C
wolniejsza praca AF-S w trybie EVF
elektroniczny pierścień ostrości
metoda szukania ostrości (przesuwanie soczewek i tempo ich przebiegu)
„metodologia” pracy w trybie manualnym
Fot. 11.3 Paluszki, jpg z aparatu
3. Zdjęcia
Wszystkie wcześniejsze sekcje dotyczyły samego aparatu jako urządzenia. W tej części chciałbym podzielić się wrażeniami z jakości obrazowania jakie daje X100. Przyznam od razu, że jest to najmocniejszy punkt produktu.
Nie zamierzam wrzucać tablic testowych, badać abberacji, winietowania – to wszystko można sobie znaleźć w innych miejscach. Kiedy zrobiłem pierwsze zdjęcia X100 to przyznam, że oniemiałem.
Przede wszystkim – kolorystyka. Z żadnego aparatu jakim robiłem zdjęcia kolory nie były tak świetne. Szczególnie chodzi mi o kolor skóry. Bez względu na oświetlenie w większości wypadków nie wymaga on korekty.
Po drugie – możliwości wyboru (symulacji) filmów. Nie wiem co tam Panowie z FujiFilm zrobili, ale poza lekkim przesaturowaniem koloru zielonego w symulacji Velvii zdjęcia wyglądają bardzo „analogowo”. Astia świetnie nadaje się do portretów, Velvia – krajobrazu a Provia (ustawiona standardowo) – praktycznie do wszystkiego. Nie byłem z początku zadowolony z trybu BW jaki oferował ten aparat, ale spore możliwości tuningu (tony jasne/ciemne, ilość koloru, filtry R, G, Y) pozwalają ustawić zdjęcie tak, by można było nie sięgać do wywoływarki RAW. Przyznam, że X100 to pierwszy i na razie jedyny aparat, w którym robiąc zdjęcia RAW+JPG, nie przesiaduję nad RAWami w (90% przypadków), tylko biorę to co maszyna dała w formie JPG. Poza tym, jakość RAW-a (albo sposób jego naświetlenia) pozwala na bardzo przyjemną obróbkę. W jednym z postów pokazałem, ile kryje się w światłach - spokojnie można wyciągać do 3-3,5EV. W cieniach jest już gorzej (poziom jaki ustawił K-5 to Everest) – myślę, że do 1,5-2EV można wyciągać. Moja konkluzja jest taka – w X100 naświetlać na cienie, w K-5 na światła. Dodam też, że w K-5 miewam czasami problemy z kanałem czerwonym (jakby „przepalał”), co przy konwersji do BW bywa trochę niebezpieczne i wymaga znacznie więcej pracy. X100 działa tutaj wyśmienicie.
Po trzecie – jakość na wysokich ISO. Spokojnie można ustawić górną granicę dla AutoISO, czyli 3200. Szum jest porównywalny z K-5 a do tego ma bardzo miłą strukturę. Jestem naprawdę pod niemałym wrażeniem.
Po czwarte – pomiar światłomierza jest o wiele bardziej inteligentny niż w K-5 (szczególnie matrycowy). Działa o wiele pewniej i w prawie 100% daje zadowalające efekty.
Po piąte – wbudowana lampa. Tak, nie żartuję. Lampka waląca na wprost zachowuje się fenomenalnie i często zamiast brać blendę wykorzystuję ją by doświetliła obiekt. Obraz nie jest zbytnio „wypłaszczany” i całość korelowana jest z tym co dzieje się w tle. W mojej ocenie wygląda to bardzo naturalnie (o wiele wiele lepiej niż HSS w Pentaksie). Warto bym dodał, że X100 to świetna maszyna dla strobbystów – migawka centralna pozwala na synchronizację do 1/2000 sekundy! Pamiętać jedynie należy, że mój zachwyt być może wynika w zasadzie z doświadczeń z lampami w Pentaksie (w Canonie nie korzystam z nich wcale). Rodzi się pytanie – co by było gdyby w stopkę włożyć pentaksową 540-tkę ? Działa wyśmienicie z automatyką lampy. Robinie zdjęć na 1/1000 i przysłonie f/2 to ciekawe doświadczenie. Załączam poniżej parę przykładowych zdjęć robionych dla tego testu w domu – na zewnątrz jeszcze tego nie próbowałem – ale efekty jakie można osiągać w tym zakresie są niesamowite.
Fot. 11.5 Światłocień - jpg z aparatu
Po szóste – jakość generowanego obrazu w zakresie szczegółów. Już przysłona f/2 daje ostre obrazy. Przymknięcie do f/4 – f/8 daje niesamowitą ilość szczegółów – szczególnie w centrum. Boki są słabsze, ale naprawdę w pełni akceptowalne i dające zadowolenie. Biorąc pod uwagę rozmiar obiektywu - w porównaniu do FA*24 - można być pod niesamowitym wrażeniem – w mojej ocenie X100 jest o wiele lepsze optycznie w zakresie ostrości i szczegółowości zdjęć.
Po siódme – uniwersalna ogniskowa.
Abberacji, dystorsji czy też astygmatyzmu na poziomie dającym się zauważyć nie stwierdziłem. Winieta na f/2-f/4 jest, ale nie ukrywam, że osobiście często ją dodaję do zdjęć, więc mi nie przeszkadza. Od przysłony f/5.6 staje się praktycznie niezauważalna.
Warto dodać, że robiąc zdjęcia można korzystać z wielu ciekawych funkcji – w tym panoramy (120 lub 180 stopni), czy też przeróżnego rodzaju bracketingu. O ile większość z nich jest znana (ISO, EV) o tyle jedna jest charakterystyczna – robienie zdjęć z bracketingiem symulacji filmów (Provia, Astia, Velvia). Działa to naprawdę dobrze, natomiast i tutaj producent nie omieszkał dać „większe uprawnienia” drugiemu zespołowi inżynierów. Chodzi o to, że robiąc zdjęcia w bracketingu dostajemy wynikowe 3 zdjęcia jpg z symulacją filmów, ale ktoś zapomniał o tym, że plik RAW również powinien być zapisany. Pomimo ustawienia RAW lub też RAW+jpg, włączenie bracketingu daje wynikowo jedynie pliki JPG. To spory minus moim zdaniem.
Warto też napisać parę słów o balansie bieli. Zachowuje się wyśmienicie i jest konsekwentny (tzn. nie mamy czegoś takiego jak bywa w K-5, gdzie seria zdjęć potrafi dać różną temperaturę). Natomiast brakuje mi możliwości określenia poziomu korekcji światła żarowego (w K-5 jest to genialne i działa bardzo dobrze).
Do tej ogólnej beczki miodu, dodam też łyżkę dziegciu. Flary. Miałem dość dużo obiektywów w swoich rękach, ale żaden nie dawał tak „pięknych” flar jak Fujinon. Tym bardziej dla mnie niezrozumiały jest brak osłony na obiektyw w zestawie (który to jak czytałem praktycznie niweluje ten problem ostatecznie). O ile zdjęcia nie tracą kontrastu o tyle wielka flara potrafi niestety zepsuć ujęcie. Nie trzeba nawet się zbytnio wysilać. Jeżeli Szanowny Kolega espresso (ukłony) narzekał na to zjawisko w zoomach typu DA*50-135, to przy tym obiektywie doznałby porażenia. Na nic zdają się super-hiper-ekstra powłoki, gdy wystarczy mieć silne źródło światła na obrysie zdjęcia.
Love:
kolorystyka (szczególnie tony skóry)
symulacje filmów na wysokim poziomie
„analogowy” wygląd zdjęć
jakość ISO
fenomenalna jakość jpg
świetnie działający światłomierz
przewidywalny i bezbłędny w działaniu balans bieli
jakość obrazu – szczególnie od f/4
uniwersalna ogniskowa
zakres naświetlania w „światłach”
jakość pracy wbudowanej lampy (nie sądziłem, że kiedyś będę chwalił pracę wbudowanej lampy)
synchronizacja z lampą do 1/2000s
znikoma abberacja, dystorsja czy też astygmatyzm
współpraca z lampą FGZ-540 (w trybie automatyki lampy lub manualnym; P-TTL oczywiście nie działa)
Hate:
brak natywnego ISO100 (przynajmniej)
łatwość uzyskania flar (bez założonej osłony, która nie jest dawana w zestawie)
widoczne winietowanie do f/4 (dla mnie to zaleta, ale nie każdy to lubi)
ostre łapanie flar
Fot. 12 S-hell
Podsumowanie Mając nadzieję, że chociaż 10% czytelników nie zasnęło do tej pory, postaram się krótko podsumować ten aparat. Jak już stwierdziłem X100 to połączenie świetnych rozwiązań z wieloma błędami lub niedopracowaniami. Źle wykonany przełącznik, tandetny pasek, miejsce na montaż statywu czy elektroniczny pierścień ostrości – to kilka z wielu przytoczonych słabych punktów. Dodać należy, że lepiej korzystać z najszybszych dostępnych kart SD – w innym przypadku zapis trwa nieprzyzwoicie długo. Użytkownikom makówek przypomnę jedynie, by wkładając kartę do czytnika zablokowali ją, gdyż nasz nieszczęsny system (a dokładnie Spotlight) potrafi dopisywać na karcie ukryte pliki i katalogi, przez co karta po powrocie do aparatu wydłuża niemiłosiernie czas uruchomienia go (nawet do 15 sekund).
Fot. 12.5 Windows
To wszystko jednak staje się mało istotne, gdy dostaje się finalnie to – co wg mnie najistotniejsze – czyli zdjęcie. Korzystając z AF-S w trybie OVF aparat pozwala skupić się w pełni na przyjemności jaką daje robienie zdjęć. Powiem więcej – od czasu bliższego zaprzyjaźnienia się z X100, wypożyczyłem K-5 z limitedami. Czy X100 to lepszy aparat ? W niektórych aspektach być może tak, w wielu na pewno nie. To przede wszystkim INNY APARAT z INNĄ FILOZOFIĄ PRACY. Robienie zdjęć X100 daje mi o wiele większą radość. Nie umiem tego po prostu opisać, ale ten aparat potrafi zgrać się z użytkownikiem w pełni i robienie zdjęć tym sprzętem staje się jakby bardziej intymne. O ile z K-5 wychodziłem zazwyczaj na tzw. sesję, o tyle X100 mam cały czas przy sobie – w drodze do pracy, w sklepie, kawiarni – po prostu wszędzie jest pod ręką. Mając x100 fotografuję częściej, ale robię mniej zdjęć. Z większej ilości jestem też zadowolony. Czy poleciłbym ten aparat? Nie. Nie polecam go nikomu, bo ten sprzęt jest jak pole minowe. Dla mnie jest świetnym rozwiązaniem, ale mam świadomość ile w nim jest słabych punktów. Z niektórymi idzie spokojnie żyć, inne mogą spowodować, że X100 zostanie znienawidzony. Trzymając się porównania do innego mojego hobby – motoryzacji, X100 jest niczym Alfa Romeo. Może nie jest doskonała, może nie wszystko jest przemyślane, ale kiedy siada się za kółkiem i pokonuje kilometry, człowiek czuje niezmierną radość. Niektórzy jednak potrzebują czegoś mniej kapryśnego i wybierają Skodę – auto za rozsądniejszą cenę, które zawiezie nas z punktu A do punktu B. Tylko, czy będąc pasjonatem o to w tym wszystkim chodzi, by spokojnie dojechać do danego miejsca, czy by mieć przyjemność z każdego pokonywanego kilometra ? Uważam więc, że FujiFilm dużo nie brakowało by stworzyć aparat, który przejdzie do historii i stanie się tak wyczekiwanym przez wielu cyfrowym Contaksem. Plusem jest to, że FujiFilm słucha tego, co mówią użytkownicy i wiele z wpadek zostało naprawionych w formie firmware. Liczę więc na to, że X200 spełni moje oczekiwania, gdyż dla mnie X100 ma zaczątki ducha – niczym „Cuore Sportivo” w Alfie - którego ciężko odnaleźć w dzisiejszym zdigitalizowanym świecie. Może więc FujiFilm – jak w latach 30-tych AlfaRomeo - wystawi maszyny, które jak równy z równym będą ściagały się ze „Srebrnymi Strzałami” fotograficznego światka. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to jak w firmie z nadgryzionym jabłkiem, gdzie na pytanie dotyczące błędów otrzymywano podobno odpowiedź - „it's not a bug, it's feature!”
Dziękuję za poświęcony czas, przepraszam za błędy, które na pewno się wkradły. Mam jednak nadzieję, że choć trochę pomogłem swoją osobistą recenzją X100.
Fot12. Próba z lampą FGZ-540 – czas synchronizacji 1/2000, przysłona 2.0, ISO200 - jpg z aparatu