• Miłosz... My name is Miłosz


    Leica M8, Voigtlander 35/1.2
  • Summer time


    Leica M8, Voigtlander 35/1.2
  • Where are you???


    Fujifilm X100
  • Tomasz


    Fujifilm X100
  • Rain drops


    Fujifilm X100
  • My best friend


    Pentax K200D, DA18-55
  • Rest


    Leica M8, Voigtlander 35/1.2

środa, 2 lipca 2014

„Jam jest droga, prawda i życie” (J 14,6)", dlaczego warto nieść krzyż na swojej drodze?

Wiesz, tyle chciałbym Ci znowu opowiedzieć. Nie odzywałem się, bo i czas był ciężki i droga wymagała skupienia, a łatwa niestety nie jest. Ale dzisiaj jest dla mnie ważny dzień, jeden z tych kluczowych w życiu. W całym rozłożonym mechanizmie jakim jestem, skręciłem większość śrubek. Zostały trzy.... 

Przyjacielu, myślałem ostatnio o rzeczach, które chciałbym wziać ze sobą na Camino. Z tysiąca, które pojawiły się w głowie, zostało zaledwie kilka. Aparat - który przez pryzmat fotografii znaczy dla mnie wiele, kij - bym mógł się wesprzeć w chwili zwątpienia, kilka kamieni owiniętych życzeniami od kilku osób i.... krzyż. Dostałem kiedyś od Rodzicielki piękny, drewniany różaniec. Parę dni temu, ściągnąłem go z kominka i modliłem się prosząc o łaskę bym nie zbłądził, bym miał janość umysłu i siłę. Ten krzyż, tak dzisiaj niepopularny, albo z drugiej strony wykorzystywany do jakże płytkich celów, znaczy dla mnie chyba najwięcej. Ileż razy padałem pod jego ciężarem ? Sam nie wiem. Ale pamiętam, że na swojej drodze nie raz pomogłeś mi wstać i niosłeś ten krzyż ze mną. Wiesz kiedy, prawda? Gdy miałem 18 lat i musiałem szybko dojrzeć. Gdy miałem 20 lat i musiałem stać się głową Rodziny. Jak wtedy nienawidziłem tego ciężaru, tego przytłaczającego odczucia beznadziei. Rozwiązanie było przecież na wyciągnięcie ręki: wystarczyło odrzucić krzyż, ciężar, zasady i wybrać proste rozwiązania... 

Chcę wziąć ten różaniec ze sobą. Schować go na piersi. Krzyżem nie trzeba się obnosić by czuć jego siłę i ciężar zarazem. Bo krzyż to nie tylko te dwie wspomniane cechy - cierpienie i ciężar. To także dla mnie nadzieja, że za krzyżem rodzi się szansa na coś cenniejszego, wiara że warto mieć zasady i coś jeszcze... Nia ma dla mnie bliższego i obdarzonego taką nadzieją znaku niż właśnie ten symbol. Może idzie się ciężej, może nie jest to najprostsze, ale jest symbolem wiary, że może być coś o wiele bardziej wartościowe i jedyne w swoim rodzaju. Czasami coś trzeba poświęcić, by otrzymać coś prawdziwie czystego w zamian.

Będę niósł ten różaniec do Finisterry i będzie to jedyna rzecz, jaką tam pozostawię, oczywiście oprócz kamieni jakie położę przy krzyżu. Jako symbol mojej wiary w to, że nie dostaje się krzyża cięższego niż można unieść. Bo gdy samemu jest ciężko, zawsze pojawi się Ktoś, kto pomoże go nieść na tej trudnej Drodze Życia. Krzyż dla mnie, to także symbol prawdy i zaufania. Bo życia Przyjacielu, jak wiesz, życia się nie wybiera - życie się przeżywa. Miałem kiedyś dużo żalu, że poznałem jego cierpki i gorzki smak. Ale życie nie jest ani dobre, ani złe. To nasze wybory mogą takie być. Bez prawdy i w fałszu nie da się poznać wszystkich jego smaków. Nawet gdy wszystko ciąży, a może przede wszystkim wtedy, warto podnieść się, zaufać i iść. Bo znak krzyża, to znak nadziei, wiary...

Ostatnią śrubkę dokręcę właśnie na Fin del Mundo. Obym dał radę. 

 Buen Camino!



niedziela, 22 czerwca 2014

"Kiedy Droga cię woła, to jest już koniec stabilizacji...

... Nie możesz spać ani pracować spokojnie, nie cieszy cię to 'nic', które wydawało ci się dotąd 'wszystkim'. Nie zaznasz spokoju, dopóki nie powiesz: 'Tak, wyruszam'. "

Wiesz, znalazłem ten cytat w jednej z pozycji o Santiago i zastanawiałem się nad tym, kiedy zaczyna się ta Pielgrzymka tak naprawdę. Nabieram coraz mocniejszego przekonania, że ona już trwa, i tak samo jak start z Aviles (tak, to jest mój punkt zero na Camino del Norte) będzie jedynie jednym z etapów Drogi, tak samo czuję, że Fisterra nie będzie końcem, a wręcz przeciwnie. 

Znając moje podejście do spraw związanych z samym sobą, pewnie jeszcze długo bym się nie wybrał zobaczyć co się dzieje z moją stopą. Długo odkładałbym papierosy, nie mówiąc nic nawet o bardziej aktywnym spędzaniu czasu. Zostało kilka tygodni, a kilka spraw muszę pozałatwiać. Dlatego właśnie myślę, że ta wyprawa już trwa, bo Camino zaczyna się w sercu i głowie.

Zapewne się nie zdziwisz tym, że od kilku osób usłyszałem pytanie - "Co musiałoby się stać, byś nie szedł?" Nie wiem nawet jak mam na to pytanie odpowiadać, chyba po prostu się nie da. "Czy ta wyprawa jest na pewno dla osób mających rodzinę?", "czy to nie jest być może egoizm?", "po co samemu?" etc. Każdy powinien dojrzeć do własnego Camino, ja nie znam słów by czytelnie i zrozumiale to przedstawić.  

Napisałeś, że obudziłem tęsknotę za jakąś wspólną podróżą. Odczuwam to samo i wiem, że kiedyś wrócimy na wspólną Drogę. Zresztą, Camino del Norte to jeden z kilku wariantów, jak doskonale wiesz. Może odwiedzimy kiedyś Rolanda w wąwozie Roncesvalles, idąc Camino Frances. Kto wie, gdzie nas Droga zaprowadzi....

Foto: http://carrerasdemontana.com/2010/10/04/resultados-y-fotos-roncesvalles-zubiri-2-010/ 



piątek, 20 czerwca 2014

Wędrować samemu nie znaczy samotnie!

Myślałem wieczorem o naszej ostatniej rozmowie. Tak, tej telefonicznej sprzed kilku dni. Widzisz, tak dziwnie się składa, że przez te ostatnie 20 lat, spotykamy się w momentach które przypominają rozwidlenia dróg lub wąskie przejścia nad urwiskiem. Pamiętam jak dyskutowaliśmy na temat Wędrówki i tego, że w sumie i tak zmierzamy na ten sam szczyt, ale każdy z nas idzie własną ścieżką, na której to mamy łatwe odcinki ale i sporo ryzykownych miejsc pojawiających się nie wiadomo skąd. Właśnie wtedy zazwyczaj albo nasze drogi się krzyżują, albo widzę Ciebie na tyle blisko, że możemy zamienić kilka słów. W tej Wędrówce jest pełno pułapek. Czasami mam serdecznie dość i szukam drogi na skróty, czasami podchodzę małe wzniesienie i staję jak oczarowny odbierając całym sobą obraz jaki dostaję w nagrodę. Coś jak poranny widok na Annapurnę z Twoich zdjęć. Wtedy mam ochotę przyspieszyć kroku i wpatrzony w piękno gnam na złamanie karku nie widząc, że stoję nad uskokiem. To jest taki moment, kiedy pojawiasz się i krzyczysz po drugiej stronie - uważaj na przepaść. Całymi dniami albo i tygodniami wędruję samemu, ale w krytycznych momentach doświadczam tego, że samemu nie oznacza samotnie. Wiesz, czasami pewne widoki na tej Wędrówce są tak niespodziewanie piękne i niebezpieczne zarazem, że zaczynasz tracić rozum. Pojawiają się one w momentach których absolutnie się nie spodziewasz, że tylko mały, maleńki krok wystarczy by spaść w przepaść. Trzeba wtedy się zebrać i iść ostrożnie swoją ścieżką dalej i dalej. Tak trudno wtedy rezygnować z tego co wydaje się na wyciągnięcie ręki a jest zgubne i niebezpieczne. 
Przygotowanie do Camino trwają - na razie dość niemrawo, powoli, zbieram wszystko w jedną całość. Nie chcę zbytnio planować, bo nie chcę się ograniczać. Dałem sobie kilka dni więcej na przejście niż wypadałoby. Nie chciałbym pędzić tylko dlatego, że jutro powinienem być w innym miejscu. Nie, jeżeli będę czuł taką potrzebę to zostanę w danym miejscu dłużej. Gdzie? Nie wiem, przyjdzie samo. Boję się jedynie o moją prawą stopę - chciałbym w tym tygodniu iść na prześwietlenie. Jestem sam ciekaw, na ile lekarz powie mi że nie powinienem iść. Wolałbym by Camino było walką w umyśle, niż walką z fizycznością, ale nie mam na to wpływu - będzie co będzie. 
Myślę  o tym, co Ci powiedziałem o przeczuciach dotyczących Camino. Coś się albo zakończy, albo otworzy. Nie wiem czy to udźwignę, ale muszę spróbować bez względu na ryzyko. Może to coś, pojawi się już podczas wędrówki, może za miesiąc, rok albo za wiele lat. 
Ostatnio poszedłem na spacer scieżką, którą pokonywałem setki razy. Myślałem o Camino, czy może jednak nie przełożyć tego wszystkiego, nie uporządkować spraw ze stopą, poczekać jeszcze kilka miesięcy.  Nagle na drzewie zobaczyłem 2 świeże znaki, ledwie kilkaset metrów od mojego domu...
Camino wzywa i robi to w taki sposób, że nie próbuję tego nawet analizować. 
Wiesz, łatwiej się idzie, gdy masz poczucie, że nie idziesz samotnie. Samemu mogę iść, ale samotnie nie.  



środa, 11 czerwca 2014

El camino es la vida...

Pytasz, czy decyzja zapadła? Jeżeli zdrowie pozwoli to pójdę. Samemu? Przecież wiesz, rozmawialiśmy o tym. Tej drogi nie idzie się inaczej.
Zaczynam nowy rozdział. Nie wiem tylko, czy wędrówka do Santiago de Compostella będzie początkiem czegoś nowego, czy bardziej końcem czegoś, co znam. Tak, pamiętam. Camino zmienia, nie wiadomo jedynie czy na lepsze czy gorsze.
Wiem natomiast, że muszę tam iść. Sam ze sobą. Ze swoimi demonami i blokadami. Ekscytuje mnie to i niepokoi. 
Pytasz czy dostałem paszport pielgrzyma? Tak, dziękuję, dostałem. Jest pusty, ale zarazem pełen obietnic. Łatwo Ci mówić - nie bój się. Zanim dojdę do Fisterry, upłynie blisko 2 tygodnie i przeszło 250 kilometów. 250 000 kroków, tysiące widoków Camino del Norte, miliony myśli do uczesania. Prosiłem byś pojechał ze mną, bo wiem jak będzie to dla mnie trudne. Pamiętam Twoje słowa - "Mogę jechać z Tobą na koniec Świata, ale to jest Twoje Camino". Ufam Ci zatem.

Fot. Autor nieznany

sobota, 25 stycznia 2014

Peace, peace między chrześcijany!

Patrząc na wydarzenia jakie dzieją się całkiem niedaleko nas, można się zastanowić czym to jest powodowane. Czy człowiek z natury jest wilkiem dla drugiego? Myślę, że chyba nie...









sobota, 11 stycznia 2014

Pani Przedszkolanka

Jakiś czas temu Basia wpadła na pomysł, że będzie Panią Przedszkolanką i będzie uczyła swoich przyjaciół pisania, malowania i śpiewu.

Pani Przedszkolanka #4, ISO320, Leica M8, Voigtlander 35/1.2


Pani Przedszkolanka #7, ISO320, Leica M8, Voigtlander 35/1.2

Pani Przedszkolanka #2, ISO320, Leica M8, Voigtlander 35/1.2



X100 - recenzja

UWAGA: recenzję pisałem przeszło 2 lata temu i opublikowałem na forum pentax.org.pl W związku z uruchomieniem swojego bloga, postanowiłem ją również umieścić tutaj.

Hate & love X 100 , czyli kilka zdań o Fuji X100. 
W związku z tym, że od przeszło miesiąca używam Fuji X100, chciałbym podzielić się wrażeniami. Nie jestem zawodowym testerem, więc ten opis należy traktować jako subiektywne zdanie fotoamatora. Nie będzie też to „test” w stylu optycznych.pl, bo po pierwsze – nie ma takiej wiedzy, po drugie – nie mam możliwości technicznych by taki test zrobić, po trzecie – takich testów jest już sporo. Poniższy wpis to zbiór moich uwag i przemyśleń dotyczących tego (przecież niezbyt taniego) sprzętu. Być może potencjalny kupiec widząc zalety czy wady rozważy czy jest to aparat dla niego i nie wpędzi się w maliny, albo nie będzie tracił czasu na szukanie innego sprzętu. 


1. Poszukiwanie 
W związku z tym, że ostatnimi czasy często muszę poruszać się z setką tobołków typu pożywienie dla rocznego dziecka, pieluchy, ubranka, wózek, nosidełko, doszedłem do wniosku, że warto do świetnego K-5 dokupić coś lekkiego. Moja uwaga skierowana była zarówno na micro 4/3 (OM-D), Canona GX-1, Sigmę DP2 czy choćby Samsunga serii NX. 
Najbardziej interesował mnie OM-D – podoba mi się do tej pory. Niemniej doszedłem do wniosku, że nie będę budował drugiego systemu. Samsung dla mnie był/jest sporą niewiadomą chociażby z racji dostępności sprzętu i również wymaga inwestycji w obiektywy. Poza tym, szykowały się nowe modele, a mi nie chciało się czekać na ich pojawienie się na rynku. Całkiem nieźle wyglądał Canon GX-1, ale jakoś nie po drodze mi z tym systemem (a przecież mam dużą styczność z 5DMkII). Sigma dawała świetny obrazek, ale słabła na wysokich ISO. Przyzwyczajony będąc do ISO6400 z K-5, sprawdziłem ile robię zdjęć na ISO1600 i więcej. U mnie wyszło przeszło 50%. Sigma zatem odpadła. 
W pewnym momencie dotarłem do testu X100 i doszedłem do wniosku, że wszystko fajnie, ale ogniskowa mi chyba nie będzie leżeć. Wypożyczyłem od Micha FA*24 by zaznajomić się bliżej z takimi kątami, ale to nie dało definitywnej odpowiedzi. O tym, co zmieniło się gdy odkryłem co daje ta ogniskowa napisałem w tym poście - http://pentax.org.pl/viewtopic.php?t=40766 
Decyzja jednak zapadła i postawiłem na X100. Obaw miałem sporo, bo uwag do aparatu w testach i opiniach jest bardzo dużo. Które zatem okazały się dla mnie istotne, a które w ogóle mi nie przeszkadzają ? 

2. Pierwsze chwile 
Fot. 1 Widok aparatu. Zdjęcie z serwisu fujifilm.com 

Zamówiłem i odebrałem pudełko (3600,00 zł). Czarne, gustowne, będące niejako zapowiedzią, że producent chce przez samo już opakowanie przekazać czytelny sygnał: ten sprzęt jest najwyższej klasy. Na tym etapie, nic nie zakłóca tego przekazu. Jeszcze lepiej jest, gdy pudełko zostaje otwarte. Pojawiają się dwa mniejsze pudełka – jedno z oprogramowaniem, okablowaniem i dokumentacją – drugie wyglądające na obitą skóropodobnym materiałem szkatułkę. Po jej otwarciu na atłasowym podłożu leży srebrne X100. Przyznam, że robi to niesamowite wrażenie. Srebrny kolor kontrastujący z czarnym atłasem zlewającym się ze skóropodobną okleiną – naprawdę dobry marketingowy ruch. Wszystkie pokrętła są dobrze widoczne i wyglądają imponująco. Wyciągając aparat i oglądając go ze wszystkich stron dotarło do mnie, dlaczego tył nie jest tak eksponowany. Po prostu wg mojej opinii to wizualnie najsłabsza część. Przede wszystkim przyciski: o ile boczne umieszczone z lewej strony korpusu wyglądają porządnie, to przełącznik pod kompensacją ekspozycji (spełniający dość ważne funkcje, o których napiszę w dalszej części) wygląda.... tandetnie. Naprawdę tandetnie. Wystający plastikowy cypek, który oprócz domyślnego prowadzenia na boki oraz wciskania nie wiadomo czemu potrafi również przesuwać się w górę i dół jakby ktoś czegoś nie dokręcił. Element ten jest przecież umiejscowiony na aluminiowej części, więc zamiast atłasu w pudełku FujiFilm powinno wg mnie również wykonać go z aluminium. 
Poniżej jest jeszcze jeden obszar – obrotowe kółko, które może nie wygląda najgorzej, ale jego funkcjonalność (o czym później) jest bardzo słaba. Jeszcze niżej mamy do dyspozycji przyciski RAW oraz DISP/BACK. 
 
Fot. 2 Basia o poranku, f/2.0, 1/75s, ISO3200 

Pomiędzy przyciskami umieszczony jest ekran LCD, który nie wygląda najgorzej i w sumie niczym się nie wyróżnia – o funkcjonalności tego elementu napiszę parę słów niżej. 
Czymś, co szybko rzuca się w oczy jest na pewno wizjer. Umieszczony z lewej części obudowany jest gumową, czarną uszczelką (nie plastikiem jak czasami można było przeczytać na naszym forum). Z jego prawej strony znajdują się czujniki zbliżeniowe, które wyłączają/przełączają obraz w zależności czy zbliżymy do niego oko czy też nie. Można oczywiście tę funkcję ustawić inaczej, ale tak jest domyślnie. Z lewej strony wizjera umieszczona jest korekcja dioptrii pozwalająca dla osób z wadą wzroku skorygować widoczny obraz (na marginesie – nie mam bladego pojęcia, dlaczego Panowie z FujiFilm usunęli też jakże ważny element z modelu X-Pro1 i proszą o dodatkowy datek pieniężny za tę funkcjonalność.) 
Od góry w oczy rzuca się napis przedstawiający model i logo (jak mniemam) zastosowanego obiektywu Fujinon. Następnie do dyspozycji jest gorąca stopka dla zewnętrznej lampy i tutaj... znowu wpadka producenta. W pudełku nie znajdziemy zaślepki na sanki. Nie mam pojęcia dlaczego jej nie ma, ale wolałbym jednak mieć ją do dyspozycji. Idąc dalej od lewej strony, za stopką widoczne jest pokrętło czasu – od trybu A do trybu Bulb. Zarówno ten element jak i pokrętło korekty ekspozycji są świetnie wykonane i chodzą z właściwym oporem. Szkoda, że rozpiętość kompensacji ogranicza się od -2 do +2. Pomiędzy nimi umieszczony jest wyzwalacz, który to posiada wpust na wkręcenie wężyka sterującego wyzwalaczem. Świetna sprawa. Oprócz tej funkcji wyzwalacz posiada włącznik aparatu. Ostatnim przyciskiem jest programowalny Fn, pozwalający na przypisanie różnych funkcji (domyślnie jest to ISO). Od wersji 1.21 można również programować przycisk RAW – ale o tych funkcjach napiszę później. 

 
Fot. 3 Tomasz po pracy, f/5.6, 1/80s, ISO640 

Przednia ścianka zawiera ciekawie rozwiązany element przełączania trybu pracy wizjera (EVF/OVF). Przełącznik nawiązuje wyglądem do samowyzwalaczy znanych z aparatów analogowych. Wykonany jest z aluminium i działa porządnie (dlaczego tak samo nie jest wykonany wspomniany przełącznik na tylnej ściance ?). Warto dodać, że obok umieszczone jest LEDowe światło wspomagające pracę autofokusa, wbudowana lampa błyskowa (o której parę słów napisałem poniżej) oraz mikrofon. Najwięcej miejsca, co zrozumiałem zajmuje obiektyw. Zbudowany jest solidnie, z dobrze przylegającą zatyczką. Obiektyw składa się z dwóch pierścieni wyglądem nawiązującym do starszych obiektywów. Pierwszy ring wskazuje przesłonę (od 2.0 do trybu A), drugi natomiast (teoretycznie) steruje ostrością. Skoki pomiędzy przysłonami są pełne, ale dzięki nieszczęsnemu plastikowemu przełącznikowi z tyłu, podczas robienia zdjęcia można wybierać tryby pośrednie ze skokiem 1/3. Napisałem teoretycznie steruje ostrością, gdyż rozwiązanie to nie ma nic wspólnego z tym, co można spotkać np. w obiektywach FA, gdyż pierścień ostrości (jak i cała mechanika w tym również zmiana przysłony) jest w pełni elektroniczna co jest niestety fatalnym rozwiązaniem.. Dlaczego tak uważam – również parę słów napisałem poniżej. Warto dodać, że obiektyw ten zawiera wbudowany filtr ND8 i migawkę, co jest zarówno sporą zaletą jak i wadą. Zaletą – bo można kreatywnie wykorzystać filtr, wadą, że czas pracy migawki uzależniony jest od ustalonej przesłony (wynika to z konstrukcji i zasady działania migawki centralnej). Wada nie leży w samej tej cesze a tym, że nie można ustawić automatycznego włączenia filtra gdy prześwietlenie obrazu jest większe niż np. dany stopień EV. 
 
Fot. 3.5 Już niedługo... - jpg z aparatu 

Zdarzyło mi się – co prezentowałem w jednym z wątków – prześwietlić w ten sposób parę klatek, ale dzięki jakości pracy w „światłach” udało się wszystko doprowadzić do porządku podczas obróbki. Brakuje również skali odległości ostrzenia oraz wielkość GO (ale to wynika już z konstrukcji samego obiektywu i tego, że parametry te są widoczne na wyświetlaczu – czy to z tyłu na ekranie, czy to w trybie EVF/OVF). Niemniej dla osób strzelających „z biodra” może być to utrudnienie. Wbudowanie migawki w obiektyw daje jednak bardzo dużą zaletę – możliwość synchronizacji do 1/2000 sekundy co otwiera przed operatorem bardzo duże możliwości. 
Z prawej strony aparatu znajduje się zatrzaskowa klapka, pod którą ukryte jest złącze mini HDMI oraz USB działające także jako wyjście PAL/NTSC. Sama klapka wykonana jest z bardzo sztywnego plastiku nawiązującego fakturą do skóropodobnego wykończenia. Nie można nic zarzucić kulturze pracy, natomiast wydaje mi się, że jej wyłamanie to kwestia jednego upadku na bok (gdy będzie oczywiście uchylona). O rozwiązaniach zastosowanych w np. K-5 nie ma mowy. Jest gorzej (elastyczne gumy kontra sztywny plastik). 
Z lewej strony aparatu znajduje się pionowy przełącznik trybu pracy AF: MF, AF-S, AF-C. Działa z dobrym oporem i łatwo można wyczuć jego pracę. Umiejscowienie jednak tego przełącznika z boku może powodować, że przy wyciąganiu z futerału zmieniony zostanie tryb pracy (zdarzyło mi się to raz). Myślę więc, że lepszy rozwiązaniem byłoby zastosowanie mechanizmu jaki wykorzystany został w X-Pro1, czyli obrotowego przełącznika na przedniej ściance. 
Dół aparatu kryje głośniczek, mocowanie statywu oraz komorę na baterię i kartę pamięci. Tutaj znowu można znaleźć parę błędów. Po pierwsze bateria wystarczy na robienie ok 300-400 zdjęć (w zależności czy korzystamy dużo z EVF, czy mamy włączony tryb szybkiego uruchamiania etc.) Warto więc zainwestować (na szczęście niedużo) w 2-3 dodatkowe baterie. Problemu z ich wymianą nie ma, gdy aparat trzymamy w rękach. Gorzej, gdy aparat jest na statywie. Otwór mocujący jest umieszczony dość blisko zaślepki na baterię (zresztą plastikowej i posrebrzanej). Nie da się wymienić baterii bez demontowania uchwytu. To spore wg mojej oceny ograniczenie. Chciałbym też wspomnieć, że przed aktualizacją firmware do 1.21, X100 lubił złapać „guru meditation”, czyli zawiesić się. Rozwiązaniem jest wyciągnięcie baterii, co przy zamontowanym statywie może doprowadzić operatora do niemałej furii. Na szczęście od 1.21 zwisy praktycznie przestały mieć znaczenie i nie występują. Tutaj od razu dodam, że jestem pod sporym wrażeniem pracy inżynierów, którzy wydając nowe wersje firmware praktycznie odmienili aparat, że spokojnie można byłoby go określić (trzymając się naszej pentaksowej nomenklatury) jako X100Super. Po przeszło roku od pojawienia się aparatu na rynku nadal wychodzą udoskonalenia co naprawdę bardzo dobrze świadczy o wsparciu. 

 
fot. 4 Rowerzysta, f/8.0, 1/80s, ISO800 

Ostatnią rzeczą jaką chciałbym tutaj poruszyć do dołączone do aparatu wyposażenie. O braku zaślepki na sanki wspomniałem. Chciałbym dodać tylko, że nie dostajemy w zestawie dwóch ważnych rzeczy oraz jedną, której mógłby producent nie dawać: po pierwsze osłony na obiektyw (a jest to przy robieniu zdjęć przy ostrym świetle KONIECZNE, bo uprzedzając opis tego aspektu dodam, że żaden obiektyw tak nie „flarował” jak właśnie ten w X100) oraz przejściówki na mocowanie filtrów. Każdy z tych elementów został słono wyceniony przez Panów z FujiFilm. Na szczęście przyjaciele z PCR już tematem się zajęli i można znaleźć świetnie wykonane zamienniki w bardzo rozsądnych cenach i... kolorach (aluminium i czarny). Tego zatem nie znajdziemy, natomiast dostajemy coś, co w pierwszej chwili potraktowałem jako smycz a okazało się... paskiem na szyję. Powiem szczerze – tak tandetnego, źle wykonanego, wąskiego i ogólnie ohydnego paska dawno nie widziałem. Założyłem go na jeden dzień i szybko go zdjąłem. Jest jak pisałem dość wąski, co powoduje, że wcale nie lekki aparat (z baterią i kartą blisko 500g) zaczyna po dłuższej wycieczce wżynać w szyję. W miejsce oryginalnego paska zastosowałem stary, sprawdzony pentaksowy z ME-F'a. Zastanawiam się, czy tego oryginalnego paska nie wysłać do siedziby FujiFilm z adnotacją, by jego trwałość wypróbował na sobie konstruktor. Do aparatu dostajemy również ładowarkę, okablowanie, instrukcję oraz płytę z oprogramowaniem. Tutaj również chcę wyrazić swoje niezadowolenie – jakość pracy w przebrandowanym SilkyPix na Maku była i nadal jest katorgą. Profil X100 jest na szczęście dostępny w AppleRAW – a co za tym idzie w Aperture3. Korzystanie jednak z zewnętrznego narzędzia nie daje nam dostępu do możliwości wywoływania z RAWów jpg'ów symulujących film (Provia, Astia, Velvia, BW), co jest dużą stratą, gdyż jakość tych symulacji jest naprawdę świetna. 
 
Fot. 4.5 Zaloty - jpg z aparatu 

Podsumowując, ten dość spory opis budowy aparatu już pokazuje coś, co określa ten aparat i powtarza się również w dalszych sekcjach: brak konsekwencji oraz połączenie świetnych rozwiązań z totalnymi niewypałami. Czasami mam wrażenie, że aparat ten budowały dwie ekipy: jedna świetna - godna japońskich inżynierów, druga - kończąca swoje prace podczas i po tsunami. Nie znajduję innego wytłumaczenia. 
Love: 
waga 
ogólna jakość wykonania (aluminium, skóropodobne, chropowate wykończenie) 
przednia ścianka 
przełącznik pracy wizjera 
jasny wizjer lunetkowy 
precyzyjne koła zmiany czasu i korekty ekspozycji 
klarowny wyświetlacz LCD 
programowalne przyciski Fn i RAW 
jakość opakowania 
wpust dla wężyka wyzwalacza czasowego 
wbudowany filtr ND8 
migawka centralna i możliwość synchronizacji z lampami do 1/2000s 
dużo zmian firmware/udoskonaleń, ciągłe wsparcie aparatu przez producenta 

Hate: 
przełącznik z tyłu pod kołem ekspozycji 
brak zaślepki na sanki dla lampy zewnętrznej 
źle rozwiązane miejsce na montaż statywu (albo źle rozwiązane miejsce na baterię/kartę) 
złe umiejscowienie przełącznika trybów pracy autofokusa 
brak w zestawie osłonki przeciwsłonecznej, przejściówki na filtry oraz ich wysokie ceny 
„pasek” w zestawie 
oprogramowanie firmowe 

 
fot. 5 Basia o poranku #8, 

2. Obsługa, wizjer i autofokus 

Po włączeniu aparatu pomyślałem, że coś mu się stało. Dlaczego? Otóż standardowy rozruch (bez włączonej opcji szybkiego uruchamiania, która konsumuje trochę więcej energii) na firmware dostarczonym z aparatem (1.01) trwa wieki. Coś koło 4 sekund. Po wgraniu 1.21 i ustawieniu opcji szybkiego uruchamiania sytuacja drastycznie się zmienia – aparat praktycznie jest dostępny od momentu włączenia. Warto dodać, że można ustawić czas, gdy aparat idzie w stan „uśpienia”, z którego można go wywołać naciskając przez ok 0.5 sekundy spust migawki. Specyfiką aparatu jest też to, że mając ustawiony wizjer EVF aparat uruchamia się dłużej. 
Jak zatem działa sterowanie i jakie dostępne są tryby ? Tutaj chciałbym podkreślić plusy zastosowanego rozwiązania – nawiązujące wprost do rozwiązań analogowych. Dostępne tryby: 
pełen automat: ustawiamy pokrętło czasu na A, pierścień na obiektywie również na A i dajemy np. AutoISO (określamy górną granicę, możliwość ustawienia do ISO3200; dolną granicę – niestety minimum to 200 - ustawiamy podając minimalną wartość ISO w stosownej zakładce, niestety w innym miejscu niż funkcja AutoISO...) 
priorytet przysłony: kółko czasu na A, pierścień ostrości na żądany; tutaj warto dodać, że możemy wykorzystać - dzięki nieszczęsnemu tylnemu przełącznikowi o którym pisałem powyżej - wartości pośrednie, ale tylko w granicach pomiędzy pełnymi przysłonami ze skokiem 1/3 tzn. jeżeli na ringu obiektywu ustawimy przysłonę np. f/4 to przy pomocy przełącznika możemy zmienić jej wartość tzn. przesuwając w lewo na f/4.5, f/5.0, przesuwając w prawo na f/3.6 i f/3.2, ustawienie manualne ISO lub AutoISO 
priorytet czasu: obiektyw na A, kółko czasu na żądaną wartość, ISO lub AutoISO 
ustawienia manualne: dowolna kombinacja czasu, przysłony i ISO (standardowo regulacja ISO podpięta jest pod przycisk Fn i również odbywa się ze skokiem 1/3). 
 
Fot 5.5 Bramy nieba, czyli 100%JP - jpg z puszki, symulacja Velvia 

Łatwość przechodzenia między trybami jest naprawdę godna uwagi. Dla osób robiących zdjęcia np. MZ-5n (którego bardzo bardzo lubię) jest to szybka i bezbolesna przesiadka. Sterowanie ekspozycją jest naprawdę godne pochwały! 
 
Fot. 6 Pomoc domowa – jpg z aparatu 


Parę słów napisać chciałbym również o sterowaniu pozostałymi funkcjami aparatu. O ile producent świetnie wywiązał się opisanych powyżej zadań, o tyle sama obsługa nie jest już taka dobra. Główną przyczyną jest fatalnie w mojej ocenie zaprojektowane kółko sterujące (zmienione na szczęście w X-Pro1). Otóż w trybie robienia zdjęć kółko pracuje jak wybierak i pozwala np. na zmianę pracy na tryb macro, włączenie lampy, zmianę balansu bieli oraz opcję pracy aparatu (zdjęcie, zdjęcia seryjne, bracketingi różnego typu, panorama, filmowanie etc.) Byłoby wszystko OK, gdyby nie to, że by przyspieszyć wybór (zamiast czekać 2 sekundu) należy wcisnąć OK, który to przycisk znajduję się w środku kółka i jest bardzo bardzo mały. Do tego jest zagłębiony i próba trafienia w niego (na początku przynajmniej) bez wybrania czegoś innego z wybieraka jest praktycznie niemożliwa. Po drugie, będąc w trybie robienia zdjęć wybierając i trzymając z lewej strony przycisk AE nieszczęsnym kółkiem zmieniamy ustawienia światłomierza. Tak samo zmieniamy punkt ostrości – naciskamy przycisk AF i kręcimy kółkiem lub korzystamy z kierunków wybieraka. Na szczęście tutaj nie musimy niczego zatwierdzać przyciskiem OK – zwolnienie przycisku z lewej strony traktowane jest jako docelowy wybór. Niemniej, w mojej ocenie połączenie funkcji wybieraka z kółkiem oraz umieszczenie wewnątrz przycisku OK to dość duże utrudnienie. Są na szczęście triki, które pozwalają szybciej wybrać daną funkcję (szczególnie macro, które wykorzystywane jest do robienia zdjęć obiektu poniżej 80cm, by uniknąć błędu paralaksy wynikającej z konstrukcji wizjera OVF). Wystarczy dwa razy wybrać pole wybieraka macro i już tryb jest włączony. Będąc przy omawianiu przycisków warto dodać, że od wersji 1.21 programowalne stały się dwa: zarówno Fn jak i RAW. Pod każdy z nich można podpiąć różne funkcje: tryb symulacji filmu, filtr ND, tryb AF, wybranie jednego z 3 programowalnych profili, tryb filmowania, podgląd głębi pola, samowyzwalacz, czułość ISO, rozmiar czy też jakość zdjęcia oraz zakres dynamiczny). Omawiając te funkcje chciałbym zwrócić uwagę na jeden ważny aspekt, który jest wielkim plusem tego aparatu: tryb dyskretny. Nie wchodząc w szczegóły takie jak możliwość ustawienia głośności i typu dźwięku migawki (???) czy też trybu pracy lampy błyskowej, włączenie trybu dyskretnego zamienia aparat w idealne narzędzie do fotografii ulicznej. Lampa jest wyłączana, tak samo ledowe wsparcie ostrzenia oraz znika całkowicie dźwięk migawki. Aparat staje się bezgłośny. Funkcję można aktywować z menu, ale również – co jest kolejnym plusem – bardzo szybko poprzez sekundowe przytrzymanie przycisku DISP/BACK. 
 
Fot. 7 Nad jeziorem – jpg z aparatu 

Ostatnim elementem w tej sekcji jaki chciałbym poruszyć to możliwość ustawienia minimalnego czasu z jakim chcemy robić zdjęcie. Świetna rzecz, gdyż biorąc pod uwagę brak stabilizacji, ta funkcja staje się bardzo pomocna. Warto dodać, że jest bardzo dobrze wspierana przez AutoISO, które choć nie posiada możliwości ustawienia priorytetu jak w K-5 (Slow, Normal, Fast) traktuje użytkownika bardzo rozsądnie tzn. ISO wchodzi na wyższy poziom dopiero wtedy, gdyby aparat musiał zejść z czasem poniżej wskazanej granicy. Dzięki takiemu działaniu można bez obaw (ale z zachowaniem starej szkoły chwytania aparatu i ułożenia łokci na klatce) robić zdjęcia bez poruszenia. Działa to naprawdę wyśmienicie i tym bardziej nie mogę zrozumieć dlaczego w modelu X-Pro1 funkcja ustawienia minimalnego czasu została usunięta. 

Love: 
sterowanie podstawowymi funkcjami ekspozycji 
wyzwalacz migawki bez odczuwalnego opóźnienia (szczególnie w trybie manualnym) 
szybkie uruchamianie oraz wybudzanie sprzętu (od wersji 1.21) 
sterowanie wartościami pomiędzy przysłonami z tyłu korpusu 
sporo hintów (sztuczek), które znacznie ułatwiają prace 
dwa programowalne przyciski funkcyjne oraz mnogość opcji jakie można pod nie podłączyć 
tryb dyskretny 
porządnie działający tryb AutoISO 
możliwość określenia minimalnego czasu naświetlania 


Hate: 
fatalnie zaprojektowane kółko połączone z wybierakiem i potwierdzeniem 
ikonografia niektórych opcji np. pracy światłomierza wyświetlana w trybie OVF (bardzo zbliżone ikony, trudno rozpoznać właściwą włączoną) 
brak natywnego ISO100 

 
Fot. 8 Zamknięte – jpg prosto z aparatu 

Wizjer 
Na temat tego nowego rozwiązania napisano już wiele – nie chcę powielać informacji, które można sobie znaleźć samemu. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na kilka aspektów. Przede wszystkim nigdy wcześniej nie pracowałem z dalmierzami. Czytałem o zasadach pracy, plusach i minusach. Jak więc wygląda to w X100? Otóż wg mojej oceny oparcie optycznego wizjera o rozwiązanie zwane mądrze odwróconą lunetą Galileusza daje bardzo jasny obraz. Na ten obraz w trybie OVF można „rzucić” dodatkowe informacje (coś jak tryb HUD w samolotach i samochodach). Przede wszystkim widzimy ramkę zdjęcia, która jest mniejsza niż cały widoczny obszar i pozwala zorientować się czy nic nie wystaje poza kadr oraz pomóc przy robieniu dynamicznych zdjęć. Po kilkunastu dniach korzystania z tego wizjera, poczułem, że brakuje mi czegoś takiego w K-5 (oczywiście, technicznie jest to niemożliwe). Dodatkowo możemy włączyć wyświetlanie różnych pomocnych informacji - w tym bieżącego histogramu, poziomicę, różne siatki kadrowania (trójpodział, siatka 24 oraz kadrowanie HD). Wyświetlane też mogą być informacje dotyczące kompensacji ekspozycji, trybu pracy autofokusa, ustawiona przesłona etc. Czymś co jeszcze odróżnia ten obraz od znanego choćby z lustrzanek to wyświetlany na dole ekranu pasek ze skalą odległości (od 0 do 10 metrów/nieskończoności), który pokazuje odległość do obiektu oraz zaznacza stosownym kolorem głębię ostrości. Świetne rozwiązanie, gdyby nie jedno ALE. Dość istotne zresztą. Otóż prawdą jest, że obiektyw 23mm da kąty widzenia jak 35 na małym obrazku, jednak przy zachowaniu GO z 23. Niestety pasek sugeruje, że dostajemy GO z 35, co jest dużym błędem wg mnie – szczególnie gdy ktoś próbuje znaleźć hiperfokalną... 
 
Fot. 9 Basia #43 

Omawiając wizjer chciałbym dodać jeszcze parę informacji. Po pierwsze jakość EVF jest w pełni akceptowalna, ale osobiście preferuję OVF. Różnice pomiędzy tymi trybami to nie tylko kwestia obrazu ale także np. punktów AF. W optycznym do dyspozycji mamy 25 (5x5) i są one nieskalowalne co do wielkości, natomiast w trybie elektronicznym jest ich 49 (7x7) i przy pomocy wymienianego już „nieszczęsnego” plastikowego przełącznika można sterować ich wielkością (5 stopni wielkości). Rozwiązanie to jest bardzo skuteczne, gdy korzystamy z trybu macro – mamy do dyspozycji o wiele większą precyzję. Niestety nie można określać aktywnych pól autofokusa (tak by np. z siatki 5x5 włączyć tylko 5 i przechodzić pomiędzy nimi). Uważam, że byłaby to przydatna funkcjonalność. 
Chcąc nie chcąc jako wizjer można potraktować też ekran LCD – wciskając przycisk View/Mode możemy wybrać czy chcemy obraz mieć na LCD czy na wizjerze czy też ma być to zależne od tego czy przykładamy oko do wizjera. To dobra funkcja, gdyż można całkowicie wyłączyć wykorzystanie LCD i pracować tylko i wyłącznie przez wizjer – włącznie z obsługą menu, przeglądaniem zdjęć etc. Przy pomocy drugiego przycisku – Disp/Back możemy określać jakie funkcje chcemy widoczne mieć w wizjerze/ekranie LCD, przy czym mając poprzez funkcję View/Mode ustawiony ekran LCD możemy wybrać dodatkowe tryby tylko dla LCD takie jak wyświetlacz info, tryb LiveView czy też LiveView z nałożonym różnymi dostępnymi opcjami. Dużo tego – od wyboru do koloru. 
Love: 
hybrydowy wizjer, szczególnie tryb OVF 
„dalmierzowa” ramka i styl pracy w OVF 
możliwość personalizacji wyświetlanych informacji (włącznie z trybem optycznym) 
poziomica 
dobrze rozmieszczone punkty AF 
możliwość pracy tylko i wyłącznie przez wizjer optyczny (wyłączenie LCD) 
możliwość ustawiania wielkości punktu AF w trybie EVF 
histogram pokazujący „na żywo” wykres (nawet w trybie optycznym) 

Hate: 
źle działający pasek wskazujący DOF 
brak możliwości ustawiania i wyboru aktywnych punktów AF 
mała czytelność niektórych ikon (szczególnie przy pracy w OVF) 

 
Fot. 10 Rosnę 

Autofokus Myśląć X100 od razu nasuwa się pytanie jak to jest naprawdę z tym systemem ustawiania ostrości. Napiszę krótko – przepaść między wersją 1.01 a 1.21 Dzięki ostatnim poprawkom AF ostrzy porządnie i pewnie. Nie jest to co prawda szybkość K-5, ale jest wystarczająco sprawnie. Pamiętać jednak należy, że robiąc zdjęcia obiektowi znajdującemu się poniżej 80cm należy włączyć tryb macro. Tryb ten wymusza pracę przez EVF i jest znacznie wolniejszy. Nie znajdziemy też niczego na wzór pułapki ostrości znanej z choćby pentaksów. Dodam tylko kilka słów o trybie AF-C. Działa ona w miarę poprawnie, poza jedną wadą: punkt ostrości ustawiany jest na centrum. Szkoda, że nie jest utrzymywany ten wskazany wcześniej przez użytkownika. Pisząc o działaniu autofokusa nie sposób nie odnieść się do trybu „manualnego”, gdzie ostrość ustawiamy ręcznie. Niestety, korzystając z tej funkcji w sposób standardowy można szybko dojść do wniosku, że to jest chyba najsłabsza forma współdziałania z aparatem. Standardowo – czyli opierając się o pracę pierścienia ostrości. W X100 pierścień jest w pełni elektroniczny i jest to wg mnie niedopracowane rozwiązanie. Przede wszystkim ilość obrotów pomiędzy skrajnymi położeniami wynosi przeszło 7 (słownie siedem), chociaż co ciekawe ilość obrotów może być mniejsza w lepszych warunkach oświetleniowych (taka ciekawostka). Próba ręcznego przeostrzenia z np. 2 metrów na 10 jest karkołomnym wyzwaniem. Po drugie, tryb ten poprzez wsparcie nieszczęsnej elektroniki działa skokowo (tzn. najpierw kręcimy, po chwili pracuje mechanika przesuwająca soczewki, następnie dostajemy obraz – oczywiście jedynym sensownym trybem jest wykorzystanie EVF). Na szczęście, pomiędzy kolejnymi wersjami firmware producent dorzucił wsparcie pozwalające wykorzystać przycisk AFL/AEL jako tryb doostrzenia automatycznego. Dzięki temu, można szybko złapać ostrość (bez kręcenia) i dalej (już wtedy precyzyjnie) doostrzyć ręcznie. Poza tym, tryb manualny nie daje (póki co) takich możliwości jak choćby focus peeking. Do dyspozycji (po naciśnięcu „nieszczęsnego” opisywanego już powyżej ale jak widać często wykorzystywanego kierunkowego przycisku vel „cypka”) mamy jedynie spory zoom, który pozwala dość precyzyjnie ustawić ostrość. Chciałbym tutaj podzielić się taką moją dygresją: system AF nie jest wolny. Jest bardzo szybki (pod pojęciem AF mam na myśli prędkość z jaką „łapana” jest ostrość po tym, gdy soczewki są już na właściwym miejscu). Problem leży moim zdaniem w elektronicznej konstrukcji obiektywu. Dlaczego tak uważam? Otóż dla przykładu: robiąc zdjęcia K-5 z np. FA43 w trybie AF-S i ustawiając obraz na np. 4 metrach, ostrość po zwolnieniu migawki pozostaje na ustawionej odległości. Ponowne naciśnięcie przycisku ustawienia ostrości skutkuje natychmiastowym jej potwierdzeniem. W X100 jest inaczej – za każdym razem soczewki zaczynają przesuw lewo/prawo i wskazują ostrość nijako od nowa (wynika to pewnie z faktu, że AF nie jest fazowy a kontrastowy). Działanie można przyspieszyć nie czekając na potwierdzenie ostrości (zielona ramka) – wystarczy nacisnąć wyzwalacz do samego końca (soczewki przesuną się i zdjęcie zostaje robione od razu po wyostrzeniu – pisałem o tej metodzie w wątku o X100; okazuje się, że działa to wyśmienicie również na X-Pro1). 
 
Fot. 10.5 Na spacerze - jpg z aparatu, symulacja Provia 

Zachowanie X100 tym bardziej irytuje w trybie manualnym – ostrość po doostrzeniu przy AFL/AEL na szczęście zostaje we wskazanym miejscu i można ręcznie przeostrzać. Gdybyśmy jednak chcieli diametralnie zmienić odległość np. z owych 4 metrów na 10 to naciskając przycisk AFL/AEL (bo ręcznie jak pisałem nie ma co mierzyć się z pierścieniem ostrości)... soczewki zaczynają pomiar lewo/prawo i po właściwym określeniu kierunku przemieszczają się. Moim zdaniem gdyby pozwolić soczewkom przesuwać się szybciej, to problem szybkości byłby rozwiązany. Myślę jednak, że wymagałoby to większej mocy procesora, bo biorąc pod uwagę typ ustawiania ostrości (kontrastowy), ilość danych spływających do procesora jest optymalna i nie ma co liczyć na jej zwiększenie. Być może właśnie dlatego w trybie OVF AF działa szybciej niż w EVF (moc wykorzystywana jest jedynie na ustawienie ostrości a nie na dodatkową obsługę EVF). Być może się mylę, ale takie mam wrażenie. Na pocieszenie zostaje jedynie to, że najbliższy wg mojej oceny konkurent czyli Leica X1 ma znacznie wolniejszy AF-S. Nawet X2 (info z optycznych) również pozostaje w tyle w tym zakresie. Nie wiem jak to w Leice wygląda w trybie manualnym, ale zakładam, że nie można zrobić tego gorzej niż w X100. 
 
Fot. 11 … - jpg z aparatu 

Tryb seryjny opisany został w wielu lepszych testach i biorąc pod uwagę fakt, że okazyjnie z niego korzystam, nie mam za dużo do dodania. 
Love: 
praca AF-S w trybie optycznym (od wersji 1.21) 
wsparcie dla trybu manualnego (automatyczne ostrzenie poprzez AFL/AEL) 
bardzo mały „lag shutter” (opóźnienie pracy wyzwalacza) – szczególnie w trybie manualnym 

Hate: 
ustawianie ostrości w punkcie centralnym przy AF-C 
wolniejsza praca AF-S w trybie EVF 
elektroniczny pierścień ostrości 
metoda szukania ostrości (przesuwanie soczewek i tempo ich przebiegu) 
„metodologia” pracy w trybie manualnym 
 
Fot. 11.3 Paluszki, jpg z aparatu 

3. Zdjęcia 
Wszystkie wcześniejsze sekcje dotyczyły samego aparatu jako urządzenia. W tej części chciałbym podzielić się wrażeniami z jakości obrazowania jakie daje X100. Przyznam od razu, że jest to najmocniejszy punkt produktu. 
Nie zamierzam wrzucać tablic testowych, badać abberacji, winietowania – to wszystko można sobie znaleźć w innych miejscach. Kiedy zrobiłem pierwsze zdjęcia X100 to przyznam, że oniemiałem. 
Przede wszystkim – kolorystyka. Z żadnego aparatu jakim robiłem zdjęcia kolory nie były tak świetne. Szczególnie chodzi mi o kolor skóry. Bez względu na oświetlenie w większości wypadków nie wymaga on korekty. 
Po drugie – możliwości wyboru (symulacji) filmów. Nie wiem co tam Panowie z FujiFilm zrobili, ale poza lekkim przesaturowaniem koloru zielonego w symulacji Velvii zdjęcia wyglądają bardzo „analogowo”. Astia świetnie nadaje się do portretów, Velvia – krajobrazu a Provia (ustawiona standardowo) – praktycznie do wszystkiego. Nie byłem z początku zadowolony z trybu BW jaki oferował ten aparat, ale spore możliwości tuningu (tony jasne/ciemne, ilość koloru, filtry R, G, Y) pozwalają ustawić zdjęcie tak, by można było nie sięgać do wywoływarki RAW. Przyznam, że X100 to pierwszy i na razie jedyny aparat, w którym robiąc zdjęcia RAW+JPG, nie przesiaduję nad RAWami w (90% przypadków), tylko biorę to co maszyna dała w formie JPG. Poza tym, jakość RAW-a (albo sposób jego naświetlenia) pozwala na bardzo przyjemną obróbkę. W jednym z postów pokazałem, ile kryje się w światłach - spokojnie można wyciągać do 3-3,5EV. W cieniach jest już gorzej (poziom jaki ustawił K-5 to Everest) – myślę, że do 1,5-2EV można wyciągać. Moja konkluzja jest taka – w X100 naświetlać na cienie, w K-5 na światła. Dodam też, że w K-5 miewam czasami problemy z kanałem czerwonym (jakby „przepalał”), co przy konwersji do BW bywa trochę niebezpieczne i wymaga znacznie więcej pracy. X100 działa tutaj wyśmienicie. 
 

Po trzecie – jakość na wysokich ISO. Spokojnie można ustawić górną granicę dla AutoISO, czyli 3200. Szum jest porównywalny z K-5 a do tego ma bardzo miłą strukturę. Jestem naprawdę pod niemałym wrażeniem. 
Po czwarte – pomiar światłomierza jest o wiele bardziej inteligentny niż w K-5 (szczególnie matrycowy). Działa o wiele pewniej i w prawie 100% daje zadowalające efekty. 
Po piąte – wbudowana lampa. Tak, nie żartuję. Lampka waląca na wprost zachowuje się fenomenalnie i często zamiast brać blendę wykorzystuję ją by doświetliła obiekt. Obraz nie jest zbytnio „wypłaszczany” i całość korelowana jest z tym co dzieje się w tle. W mojej ocenie wygląda to bardzo naturalnie (o wiele wiele lepiej niż HSS w Pentaksie). Warto bym dodał, że X100 to świetna maszyna dla strobbystów – migawka centralna pozwala na synchronizację do 1/2000 sekundy! Pamiętać jedynie należy, że mój zachwyt być może wynika w zasadzie z doświadczeń z lampami w Pentaksie (w Canonie nie korzystam z nich wcale). Rodzi się pytanie – co by było gdyby w stopkę włożyć pentaksową 540-tkę ? Działa wyśmienicie z automatyką lampy. Robinie zdjęć na 1/1000 i przysłonie f/2 to ciekawe doświadczenie. Załączam poniżej parę przykładowych zdjęć robionych dla tego testu w domu – na zewnątrz jeszcze tego nie próbowałem – ale efekty jakie można osiągać w tym zakresie są niesamowite. 

 
Fot. 11.5 Światłocień - jpg z aparatu 

Po szóste – jakość generowanego obrazu w zakresie szczegółów. Już przysłona f/2 daje ostre obrazy. Przymknięcie do f/4 – f/8 daje niesamowitą ilość szczegółów – szczególnie w centrum. Boki są słabsze, ale naprawdę w pełni akceptowalne i dające zadowolenie. Biorąc pod uwagę rozmiar obiektywu - w porównaniu do FA*24 - można być pod niesamowitym wrażeniem – w mojej ocenie X100 jest o wiele lepsze optycznie w zakresie ostrości i szczegółowości zdjęć. 
Po siódme – uniwersalna ogniskowa. 
Abberacji, dystorsji czy też astygmatyzmu na poziomie dającym się zauważyć nie stwierdziłem. Winieta na f/2-f/4 jest, ale nie ukrywam, że osobiście często ją dodaję do zdjęć, więc mi nie przeszkadza. Od przysłony f/5.6 staje się praktycznie niezauważalna. 
 
Fot. 11 Rowery 

Warto dodać, że robiąc zdjęcia można korzystać z wielu ciekawych funkcji – w tym panoramy (120 lub 180 stopni), czy też przeróżnego rodzaju bracketingu. O ile większość z nich jest znana (ISO, EV) o tyle jedna jest charakterystyczna – robienie zdjęć z bracketingiem symulacji filmów (Provia, Astia, Velvia). Działa to naprawdę dobrze, natomiast i tutaj producent nie omieszkał dać „większe uprawnienia” drugiemu zespołowi inżynierów. Chodzi o to, że robiąc zdjęcia w bracketingu dostajemy wynikowe 3 zdjęcia jpg z symulacją filmów, ale ktoś zapomniał o tym, że plik RAW również powinien być zapisany. Pomimo ustawienia RAW lub też RAW+jpg, włączenie bracketingu daje wynikowo jedynie pliki JPG. To spory minus moim zdaniem. 
Warto też napisać parę słów o balansie bieli. Zachowuje się wyśmienicie i jest konsekwentny (tzn. nie mamy czegoś takiego jak bywa w K-5, gdzie seria zdjęć potrafi dać różną temperaturę). Natomiast brakuje mi możliwości określenia poziomu korekcji światła żarowego (w K-5 jest to genialne i działa bardzo dobrze). 
Do tej ogólnej beczki miodu, dodam też łyżkę dziegciu. Flary. Miałem dość dużo obiektywów w swoich rękach, ale żaden nie dawał tak „pięknych” flar jak Fujinon. Tym bardziej dla mnie niezrozumiały jest brak osłony na obiektyw w zestawie (który to jak czytałem praktycznie niweluje ten problem ostatecznie). O ile zdjęcia nie tracą kontrastu o tyle wielka flara potrafi niestety zepsuć ujęcie. Nie trzeba nawet się zbytnio wysilać. Jeżeli Szanowny Kolega espresso (ukłony) narzekał na to zjawisko w zoomach typu DA*50-135, to przy tym obiektywie doznałby porażenia. Na nic zdają się super-hiper-ekstra powłoki, gdy wystarczy mieć silne źródło światła na obrysie zdjęcia. 
Love: 
kolorystyka (szczególnie tony skóry) 
symulacje filmów na wysokim poziomie 
„analogowy” wygląd zdjęć 
jakość ISO 
fenomenalna jakość jpg 
świetnie działający światłomierz 
przewidywalny i bezbłędny w działaniu balans bieli 
jakość obrazu – szczególnie od f/4 
uniwersalna ogniskowa 
zakres naświetlania w „światłach” 
jakość pracy wbudowanej lampy (nie sądziłem, że kiedyś będę chwalił pracę wbudowanej lampy) 
synchronizacja z lampą do 1/2000s 
znikoma abberacja, dystorsja czy też astygmatyzm 
współpraca z lampą FGZ-540 (w trybie automatyki lampy lub manualnym; P-TTL oczywiście nie działa) 

Hate: 
brak natywnego ISO100 (przynajmniej) 
łatwość uzyskania flar (bez założonej osłony, która nie jest dawana w zestawie) 
widoczne winietowanie do f/4 (dla mnie to zaleta, ale nie każdy to lubi) 
ostre łapanie flar 

 
Fot. 12 S-hell 

Podsumowanie Mając nadzieję, że chociaż 10% czytelników nie zasnęło do tej pory, postaram się krótko podsumować ten aparat. Jak już stwierdziłem X100 to połączenie świetnych rozwiązań z wieloma błędami lub niedopracowaniami. Źle wykonany przełącznik, tandetny pasek, miejsce na montaż statywu czy elektroniczny pierścień ostrości – to kilka z wielu przytoczonych słabych punktów. Dodać należy, że lepiej korzystać z najszybszych dostępnych kart SD – w innym przypadku zapis trwa nieprzyzwoicie długo. Użytkownikom makówek przypomnę jedynie, by wkładając kartę do czytnika zablokowali ją, gdyż nasz nieszczęsny system (a dokładnie Spotlight) potrafi dopisywać na karcie ukryte pliki i katalogi, przez co karta po powrocie do aparatu wydłuża niemiłosiernie czas uruchomienia go (nawet do 15 sekund). 
 
Fot. 12.5 Windows 

To wszystko jednak staje się mało istotne, gdy dostaje się finalnie to – co wg mnie najistotniejsze – czyli zdjęcie. Korzystając z AF-S w trybie OVF aparat pozwala skupić się w pełni na przyjemności jaką daje robienie zdjęć. Powiem więcej – od czasu bliższego zaprzyjaźnienia się z X100, wypożyczyłem K-5 z limitedami. Czy X100 to lepszy aparat ? W niektórych aspektach być może tak, w wielu na pewno nie. To przede wszystkim INNY APARAT z INNĄ FILOZOFIĄ PRACY. Robienie zdjęć X100 daje mi o wiele większą radość. Nie umiem tego po prostu opisać, ale ten aparat potrafi zgrać się z użytkownikiem w pełni i robienie zdjęć tym sprzętem staje się jakby bardziej intymne. O ile z K-5 wychodziłem zazwyczaj na tzw. sesję, o tyle X100 mam cały czas przy sobie – w drodze do pracy, w sklepie, kawiarni – po prostu wszędzie jest pod ręką. Mając x100 fotografuję częściej, ale robię mniej zdjęć. Z większej ilości jestem też zadowolony. Czy poleciłbym ten aparat? Nie. Nie polecam go nikomu, bo ten sprzęt jest jak pole minowe. Dla mnie jest świetnym rozwiązaniem, ale mam świadomość ile w nim jest słabych punktów. Z niektórymi idzie spokojnie żyć, inne mogą spowodować, że X100 zostanie znienawidzony. Trzymając się porównania do innego mojego hobby – motoryzacji, X100 jest niczym Alfa Romeo. Może nie jest doskonała, może nie wszystko jest przemyślane, ale kiedy siada się za kółkiem i pokonuje kilometry, człowiek czuje niezmierną radość. Niektórzy jednak potrzebują czegoś mniej kapryśnego i wybierają Skodę – auto za rozsądniejszą cenę, które zawiezie nas z punktu A do punktu B. Tylko, czy będąc pasjonatem o to w tym wszystkim chodzi, by spokojnie dojechać do danego miejsca, czy by mieć przyjemność z każdego pokonywanego kilometra ? Uważam więc, że FujiFilm dużo nie brakowało by stworzyć aparat, który przejdzie do historii i stanie się tak wyczekiwanym przez wielu cyfrowym Contaksem. Plusem jest to, że FujiFilm słucha tego, co mówią użytkownicy i wiele z wpadek zostało naprawionych w formie firmware. Liczę więc na to, że X200 spełni moje oczekiwania, gdyż dla mnie X100 ma zaczątki ducha – niczym „Cuore Sportivo” w Alfie - którego ciężko odnaleźć w dzisiejszym zdigitalizowanym świecie. Może więc FujiFilm – jak w latach 30-tych AlfaRomeo - wystawi maszyny, które jak równy z równym będą ściagały się ze „Srebrnymi Strzałami” fotograficznego światka. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to jak w firmie z nadgryzionym jabłkiem, gdzie na pytanie dotyczące błędów otrzymywano podobno odpowiedź - „it's not a bug, it's feature!” 
Dziękuję za poświęcony czas, przepraszam za błędy, które na pewno się wkradły. Mam jednak nadzieję, że choć trochę pomogłem swoją osobistą recenzją X100. 

 
Fot12. Próba z lampą FGZ-540 – czas synchronizacji 1/2000, przysłona 2.0, ISO200 - jpg z aparatu